środa, 3 kwietnia 2013

Wentylator,koty i migrena czyli o tym,jak minął dzisiejszy dzień:)

Wstałam przed ósmą,co się dzieje z moim biologicznym zegarem?Nigdy nie wstawałam tak wcześnie bez budzika.Nad ranem wielka bulwersacja gdy poczułam się jak jakiś cholerny puzzel.Bo że niby jak?Ale pomijam ten temat.W sumie wstałam i zapomniałam zaraz.Nie ważne.
Jeden telefon,okazuje się ,że można walczyć o sprawiedliwość,tylko nie zawsze ma się poparcie w tej walce u ludzi,którzy walczyć o nią powinni.Więc walczę sama.Trochę z wiatrakami,trochę z idiotami.Ech,w sumie musiałam iść osobiście i napisać odpowiedni wniosek.I napisałam,dowodami poparty.Za dwa tygodnie dowiem się,czy wygram tą walkę.Bo gra jest warta świeczki,chodzi w końcu o ważnego w moim życiu człowieka.Powiedziałam sobie,że nie odpuszczę,nie dam się drugi raz zrobić w balona,żeby nie wyrazić się brzydko.I nie o zemstę tu chodzi,chodzi o szacunek.Do drugiego człowieka.Bo dziecko też człowiek,a krzywdzić dziecko może tylko cham i prostak.Tyle.A chamstwo trzeba tępić!Tak też zaczęłam dzień.Z odpowiednim nastawieniem:)

Żeby nie dać się pokonać złej aurze,poszłam przed pracą nad morze.Pierwszy raz chyba w tym roku.Z moimi przyjaciółmi kijami dwoma.Będę tak chodzić częściej,myślę sobie bo to ładuje akumulatory.Co prawda byłam na plaży jakieś trzy minutki,ale weszłam do pracy zadowolona i aktywnie wypoczęta.Tak lubię a że wiosna za pasem,to tym bardziej sprawiło mi to przyjemność.No i dostałam do dyspozycji odkurzacz:)Najpierw bez rury giętkiej,ale jak znalazłam rurę w kącie to skompletowany sprzęt miał dziś wiele do zrobienia w naszym...hm,gospodarstwie:)Koty z kurzu chyba kilkuletniego wciągnął odkurzacz nosem,wózek myjąco-sprzątający zrobił resztę.O mały włos a zrobiłabym spięcie,lecz przezornie wyciągnęłam z kontaktu co się dało.Potem przewietrzenie kątów,i od razu zrobiło się jaśniej:)))Kawa z chłopakami,zepsuty kombajn i nagle..bum-migrena.Nie wiem co się stało,ale musiałam połknąć piguły,żeby przeszło.Czułam się masakrycznie,długo już to się nie zdarzało.Ale cóż,zawsze mój organizm broni się tak przed jakimiś trudnymi wydarzeniami.A że poranna sprawa to coś ważnego,to musiałam odreagować.Ale nic to.Dam radę,kto jak nie ja!
Wieczór spokojny,moje postanowienie o zagruntowaniu płótna legło w gruzach z powodu naćpania się prochami i ogólnego rozleniwienia.Cóż,czasem można;)Tyle na dziś.Jeszcze jakaś nutka może?
Znalazłam ot co:http://www.youtube.com/watch?v=3Ir62GW83qM