sobota, 28 grudnia 2013

Uśmiech posyłam:)





Witam Was w Starym Roku,
to był długi rok,pełen niespodzianek i zmian...Wiele się działo,bilans zysków i strat wyszedł na plus,mimo wszystko:)

Starsza,no,może dojrzalsza,(nie wiem czy mądrzejsza:),ale bardziej doświadczona-wkraczając w Nowy Rok pełna nadziei -ŻYCZĘ WAM KOCHANI WIELE MIŁOŚCI,UNIESIEŃ,PIĘKNYCH CHWIL.ŻYCZĘ BY KAŻDY DZIEŃ WNOSIŁ W WASZE ŻYCIE RADOŚĆ I NADZIEJĘ,BY SMUTKI BYŁY MALUTKIE A SZCZĘŚCIA WIELKIE,BY PRZYJAŹŃ DAWAŁA WAM DOWODY NA TO,ŻE WARTO WIERZYĆ W LUDZI I ICH OTWARTE SERCA!TEGO WSZYSTKIEGO,CZEGO PRAGNIECIE-NIECH SIĘ SPEŁNIA I NIECH JUTRZEJSZY DZIEŃ W SZAMPAŃSKIM NASTROJU WPROWADZIŁ WAS OPTYMISTYCZNIE W NOWY ROK 2014:)))
pozdrawiam serdecznie i tymże uśmiechem przesyłam pozytywne wibracje dla Was kochani:)


czwartek, 26 grudnia 2013

Jeszcze zdążę?...

...Życzyć Wam wesołych Świąt?bo nie zdążyłam,ledwo zdążyłam z Wigilią...a teraz niedawno wróciłam z pracy i szybko tutaj,bo nie chcę byś poczuł się opuszczony Mój Drogi Czytelniku:)))
Życzę więc spokoju,zdrowia i pomyślności.Życzę,by moc tych świąt obdarowała Cię miłością i dała ukojenie w smutkach i kłopotach.By Anieli czuwali nad Tobą a Boże Dziecię wniosło radość życia i zapoczątkowało coś pozytywnego,pełnego nadziei.Choć Święta kończą się ,to niech ich potęga pozostanie z Tobą na cały rok, a dobro pozostanie w Twoim sercu.

   U mnie świątecznie,rodzinnie,towarzysko.Czas mija szybko i te wspólne chwile też prędko się kończą.Ale wspomnienia pozostają na zawsze. I to chyba magia tych świąt.
Dzieci z Tatą pojechały do Babci:)Więc troszkę czasu dla siebie.Na odpoczynek i refleksje...Bo te święta sprzyjają refleksjom.Nad sobą ,życiem,sensem.Nad tym,co ważne,co miłe ale i nad tym,co trudne i ciężkie.Przemyślenia u schyłku starego roku,jakiś bilans strat i zysków.Co straciłam?co zyskałam?To trudne pytania,ale na pewno ten mijający rok wzbogacił mnie o wiele doświadczeń.Były rozterki,wybory,decyzje,i generalnie bilans wychodzi na plus:)dobrze,bo to nie był łatwy rok.Trzynastka zawsze była dla mnie szczęśliwa i ten 2013 też muszę zaliczyć do szczęśliwie kończących się:)Bogatsza o zdobyte doświadczenia,starsza o rok,dojrzała,pewna siebie kobieta.Tak się dziś czuję.Może nie wszyscy są zadowoleni ze współżycia ze mną,może nie wszystkim mój charakter odpowiada ale ja czuję się spełniona,szczęśliwa i dumna,że mam to co mam.Trochę rozleniwiona,rozluźniona i zrelaksowana mówię dziś dobranoc,do zobaczenia w Nowym Roku...a może nawet szybciej;)Pa!

czwartek, 12 grudnia 2013

Nie śpi się...się zamula...

 bo się zamuliło.Tabletka na sen,tabletka na oczy,tabletka na dzieci.Czy ja lubię łykać prochy,nie lubię ale łykam..bo tak już jest,bo tak czasem bywa.
Więc młody zasnął dziś zasnął około północy...byłam wyczerpana zaganianiem go do łóżka.Skąd on ma tyle energii?!OMG,przecież on ma dopiero niespełna 6 lat,więc nie zdążył się zmęczyć życiem.Próbuję przypomnieć sobie jak o było,gdy sama miałam 6 lat...nie miałam rodzeństwa (jeszcze),pamiętam jak dziadek woził mnie rowerem do przedszkola.Siedziałam z tylu na bagażniku,pod pupą poduszka:)pamiętam,że od małego kochałam rower,jeździć,być wożoną też,bo to fajne było oglądać ludzi zza dziadka pleców:)Jeździliśmy też po zakupy do mleczarskiego,uwielbiałam mleko w szklanych butelkach z aluminiowymi kapslami.
Śmietana też była w takich butelkach,tylko mniejszych.Dziadek zawsze jeździł po zakupy.Rowerem,potem melexem,jak babcia zachorowała.Pamiętam jak raz usiadłam za kółkiem w melexie i o mały włos nie rozwaliłabym bramy wjazdowej:D  Potem już się bałam.Pamiętam jak dziadek jeszcze nie miał melexa,to na targ czyli rynek jeździł wózkiem dwukołowym i woził w  nim truskawki,jabłka,ogórki i pomidory.Czasem śliwki,maliny,najlepszy był sezon truskawkowy:)Wtedy całe łubianki tych pysznych owoców stały na wózku a dziadek pchał,czasem ojciec.Pamiętam jak kiedyś była ulewa,parne to było lato(inny klimat niż tu,nad morzem)a ojciec zdjął buty i zasuwał na bosaka swoimi wielkimi stopami.Był rozgrzany asfalt,więc szło się przyjemnie.Z czasów mojego dzieciństwa pamiętam wiele dobrych smaków i zapachy z naszego ogrodu.To było coś,ogród wydawał mi się tak duży jak park w Oliwie co najmniej! Teraz wszystko się skurczyło,bo ja urosłam i wydoroślałam.Ale smaki pozostały wspomnieniem ostrym jak kolczaste maliny,które kochałam jeść prosto z krzaczka.Dobre to było dzieciństwo.Prawie beztroskie.Trawa pod stopami,pozdzierane kolańca od ujeżdżania rowerami z chłopakami sąsiadów:)Ale jaka to była frajda.A potem gdy miałam już osiem lat -dostałam od rodziców Brata:)i tu moje beztroskie życie jedynaczki się zmieniło nieodwracalnie!Nie byłam już taką rozpieszczoną i wyniunianą Agusią.Miałam brata,małego szkodnika:)przybyło mi obowiązków ale też zabawy:)i mimo że nieraz dostałam przez niego manto,to kocham go,bo to mój brat-jedyny,pocieszny,czasem nadęty jak dmuchany balon,ale to jedyny brat,więc doszło do mnie,że powinnam się nim trochę poopiekować.Ale wtedy nie było mi to na rękę.Zamiast latać po podwórku z chłopakami od sąsiadów-musiałam czuwać kiedy śpi,lepić z nim baby w piaskownicy,uczyć opieki nad zwierzętami.Hehe,moje króliczki-przypomniałam sobie swoje najgłupsze aczkolwiek prawdziwe wytłumaczenie w szkole,gdy weszłam na lekcję spóźniona-Uciekły mi króliki!!!!Zamiast pędzić do szkoły ,ja spędzałam moje króliki do zagródki,bo rozpierzchły się po całym ogrodzie(wielkości parku w Oliwie oczywiście).To był czad!A potem szoking,bo króliki gdy już nabrały mocy,wylądowały w pysznym swoją drogą pasztecie.No cóż.Trauma pozostała mi do dziś,nie jadam królików...
Takie wspominki to z okazji zbliżających się urodzin.Bo chyba się starzeję,hehe,latka lecą,te wiosenki coraz to poważniejsze...Ale szczerze mówiąc,miło było gdy miałam 6 lat,potem osiem,dwanaście i czternaście,nawet osiemnaście to nadal była zabawa,hehe.Teraz jestem już dorosła,ale chyba nie brakuje mi potencjału by bawić się życiem.Ono takie ulotne,mija szybko więc cieszę się każdym dniem,nawet tymi urodzinami,choć starsza już jestem od węgla,ale co tam,żyje się raz:)Nie wiem,czy chciałabym mieć znowu 6 lat,ale na pewno chciałabym by moi chłopcy mieli równie ciekawe wspomnienia.A.dziś pytał : mamo,czy pamiętasz jak.....?
Chyba przechodzę kryzys wieku średniego...Nie miałam pojęcia,że to mnie będzie dotyczyć:)Dzieci rosną jak na drożdżach,widząc to uświadamiam sobie upływające latka.Do tego jeszcze szczerość A.,że mama jest gruba i ma taaaki brzuch,większy niż tata....hehe,dzieciaki są bezbłędne!Jaki z tego wniosek?postanowić schudnąć by nie być grubasem i wyprawić huczną imprę urodzinową :)taki planik:)no to jak już jest plan,to tak trzeba zrobić.Jutro jakieś zakupy z racji impry,lekko ogarnąć chatę i bawić się do rana!Raz w życiu ma się tyle lat,co ja,i raz w życiu można też poszaleć:) A co tam!!!

wtorek, 10 grudnia 2013

„Nie widzę nic złego, nie słyszę nic złego, nie mówię nic złego”.

Trzy mądre małpy.Tak chyba zacznę myśleć i robić....Bo inaczej się nie da.Ale jest jak jest i z tego się trzeba cieszyć.Bo czasem tak bywa.
 Cóż ja.Puch marny i wietrzna istota.Nie umiem być zimną i wyuzdaną zołzą,wyrafinowaną małpą.Czy to źle,ja się pytam?Chyba nie,tym bardziej,że lubię się taką i lubię gdy inni też mnie za to cenią:)
 Chwała moim przyjaciołom za to,że są obok i zawsze mogę na nich liczyć.
No dobra,dość gadania,trzeba się wziąć w garść i zacząć myśleć o wystawie,która ....o! potwierdzona jest od kilku dni:)  10 marca zaproszę Cię do Filharmonii na mój wernisaż.Miło?o tak:)))
 Czas nagli,trzy miesiące strzelą jak ostatni rok,który pełen był niespodzianek i zaskakujących zwrotów akcji i zleciał szybciutko.Ale to był...hmn.... dobry rok dla mnie.Co do wernisażu-chyba się trzeba sprężać bo skoro to ma być diamentowy okres w moim malarstwie i wystawa jako punkt zwrotny,to muszę się pokazać z jak najlepszej strony,prawda?Więc praca,praca i po trzykroć praca.Tego mi trzeba,nie ma co zamulać,tylko ostro wziąć się do roboty.Myślę,że jak ten mijający roczek,pierwszy roczek dojrzałych decyzji,pierwszy roczek samodzielności,tak następny będzie jeszcze bardziej owocny ,pracowity chyba bardziej niż zwykle,no i tego sobie życzyć mogę.Wystawa w filharmonii,to będzie coś,dla mnie i dla moich wiernych widzów,którzy wspierają moją twórczość,obym ich nie zawiodła.Nie ma miejsca na amatorszczyznę,nie ma miejsca na kicz,musi być pełen profesjonalizm.Czyli tak jak dotychczas tylko z większym rozmachem:)Och,już nie mogę się doczekać!

Tymczasem idąc w kierunku ,który wskazują trzy mądre małpki-cieszę się tym,co mam,tym,co się spełnia zgodnie z moimi marzeniami i tym,co jeszcze zdarzyć się może:)Nie widzę,nie patrzę i nie słucham zła,robię tak,by było dobrze i tym mottem mówię dobranoc,Ty do spania,a ja do sztalug.Czyli po staremu:)))

Wspomnienie...akryl 30/40 cm


wtorek, 3 grudnia 2013

Wszystko nagle nabiera barw,gdy widzę...

...Twoją twarz...
http://www.youtube.com/watch?v=EdZAxUIpwTA
Dzień minął szybko.W pracy nudy brak,prócz może porannej nostalgii.Bo rankiem,gdy ciemno i ponuro,zimno i pusto jest.Wtedy czas wlecze się potwornie w oczekiwaniu,aż coś się wydarzy.Mogą to być zwykłe,codzienne następujące po sobie cyklicznie zwroty akcji,ale oby coś się zadziało.Bo nudy nie trawię jak diabli.Dobrze,że lubię swoją pracę,gorzej byłoby gdybym tam szła za karę.Na szczęście tak nie jest.
Choć czasem mam dość,bo wiadomo,wszędzie zdarzają się nieprzyjemne sytuacje,to jednak lubię tych ludzi,lubię (!) to miejsce,lubię ten klimat.Bo tam właśnie coś się zaczęło.Coś  się zadziało,co zmieniło trochę moje życie.Bo nabrałam pewności siebie,bo poznałam smak zwyczajności,i takie tam....:)
Teraz jestem trochę inna,nie boję się swoich marzeń,pragnień,jeszcze dojrzewam.To zabrzmi banalnie,ale praca dała mi te możliwości.Bo wcześniej to było dopiero nudno.Teraz zastanawiam się jak mogłam całymi dniami nic nie robić,siedzieć w domu ,w garach, gdzie jedyną rozrywką była kawka u koleżanki.Nie,nie było tak źle,ale było MEGA NUDNO.W tzw.międzyczasie pomiędzy nic nie robieniem,urodziłam dwóch synów,wyszłam też za mąż,nauczyłam się doskonale piec i gotować(na co teraz te umiejętności,gdy na nic nie mam czasu)wróciłam do mojej życiowej pasji jaką jest malowanie,rozwinęłam się w niej.Generalnie osiągnięcia te to moje małe- wielkie sukcesy,ale one jakoś tak umniejszyły się znaczeniem w porównaniu do tego,co osiągam,jednocześnie pracując.Bo teraz to dopiero wiem,ile mam luksusu ze swojego życia.Cieszę się gdy odbieram młodego z przedszkola,gdy wracamy razem do domu(gdzie rozgrzebane od rana łóżko-to nic)gdzie mogę po pracy odpocząć zasłużenie,porobić coś razem z dzieciarami,ewentualnie nie porobić nic,tylko pozamulać.Lubię to,że uczę się obowiązkowości,zorganizowania(to trudne.......) i nawet jako tako mi to wychodzi.Bo nie spóźniam się na spotkania,w miarę się wysypiam,znajduję czas dla mojego potomstwa gdy trzeba,gdy trzeba znajduję czas dla przyjaciół,no i potrafię wygospodarować trochę oddechu dla siebie samej.Tak,to luksus.W moim wydaniu,dość skromnym,ale wystarczającym(na razie).Co nastąpi dalej?Nie wiem jeszcze.Dziś postanowiłam nie planować zbyt wiele,bo te plany to o kant d*py rozbić.No więc czekam,na rozwój wydarzeń,na to,co przyniesie nowy dzień i staram się cieszyć tym luksusem,którego doświadczam na co dzień.Dziękuję,koniec wypowiedzi.

poniedziałek, 2 grudnia 2013

Mamusiowo-synusiowe ulepianki z masy solnej:)

Bo było zadanie do przedszkola,by wspólnie dzieci z rodzicami zrobiły  aniołka dla jednego samotnego,który się nudzi w przedszkolu.Więc ma teraz wielu przyjaciół:)Na pierwszym planie aniołek A.Pozytywny,prawda?
Lepiąc z masy solnej myśli na temat niżej poruszony,nie dawał mi spokoju.Ale nic nie wymyśliłam,niestety.Skaranie boskie z taka pewnością siebie....:(
Dobranoc.

http://www.youtube.com/watch?v=r_ADtyQqTSc

Decyzja podjęta i masz ci los-niespodzianka...

..tylko sama nie wiem,czy to dobra niespodzianka czy nie.Bo zdecydowałam się na coś,a raczej podjęłam decyzję o rezygnacji z czegoś dla mnie ważnego.I już spałam spokojnie..całe dwa dni.A tu nagle telefon-nie rób tego,bo będziesz żałować.No i co ja mam biedna począć?pytam się tylko nikt nie chce mi odpowiedzieć jasno na moje pytanie.Bo muszę takie decyzje podejmować sama,a faktycznie nie chciałabym żałować kiedyś......Tyle pracy,tyle starań,tyle energii włożonej...i co dalej?rzucić to w diabły?
Czy życie artysty musi być usłane różami pełnymi kolców?
Tymczasem pustka w głowie,a raczej chaos,bo myśli za tak i myśli za nie.Kłębią się i kłócą ze sobą.
Niby mam tydzień na zastanowienie...czas nagli i nie wiem,naprawdę nie wiem,co robić...
Najchętniej chciałabym,by ktoś podjął tę decyzję za mnie,każda byłaby właściwa wówczas.A tak-DYLEMAT.
http://www.youtube.com/watch?v=AqE6DDuUzOk

poniedziałek, 25 listopada 2013

Lekko i zwiewnie-pozdrawiam....:)

Bo wzięłam kredki do ręki...znowu:)
Chyba zaczynam się lepiej czuć.Jutro czeka mnie wizyta u pana P.musiałam więc poprawić sobie nastrój malowaniem.Muszę wymalować i zaprojektować kilka rzeczy do szkoły,ale dziś malowałam tak tylko dla siebie.Może oprawię,może pokażę na wystawie?
Dochodzi północ,czas spać,jutro nowy dzień,ciekawe co przyniesie.Tymczasem posyłam bardzo energetyczny kawałek ,raczej na dzień dobry niż dobranoc,ale co tam.Dobrego snu Tobie i sobie życzę....pa!http://www.youtube.com/watch?v=pNV8E4jk0ig

niedziela, 24 listopada 2013

Weekend-wagary z rodzinką:)

Zapytasz,co robiłam,otóż zrobiłam sobie wolne.Już są też tego konsekwencje, coś trzeba czasem wybrać,żeby nie zwariować.Bo przemęczenie niczemu nie służy.A byłam,więc musiałam odpocząć.A że będzie jedynka z zaliczenia,jeśli go szybciutko nie doniosę,to efekt uboczny.Postaram się to zrobić.
Reasumując-sen kilkunastogodzinny dał wymierny efekt.Posprzątałam swój przybytek,trochę pobyłam z dzieciarami,załatwiłam jedną dość ważną sprawę,odbyłam urodziny WW z rodzinką,zrobiłam pranie,popsułam pralkę,naprawiłam pralkę,wyspałam się,ugotowałam prawie sama rosół,spotkałam się z I. i jej dziećmi,zrobiłam sałatkę pekińską,spaghetti i odpoczęłam.Czyli zrobiłam wszystko to,na co w ostatnim okresie brakowało mi czasu i energii.AHA,zapomniałabym,zrobiłam pół zadania z informatyki(SAMA!!!!).No,mało?Bardzo dużo jak na dwa dni.Teraz zmęczona tymi przyjemnościami,wybieram się lulu bo o czwartej pobudka.No i się zaczyna taniec pingwina:)Ale nie mam wyrzutów sumienia że czegoś nie zrobiłam,bo wybrałam to lepsze rozwiązanie.Musiałam naładować akumulatory,bo inaczej siadłabym z wyczerpania...
A to kilka fotek z imprezy urodzinowej:)Chłopcy dobrze się bawili,ciocia też;)










czwartek, 21 listopada 2013

Leżę i myślę...

...o tym,czy kryzys minie.Czy uda mi się pogodzić wszystkie aspekty życia czy należy się poddać.Tego nie wiem dziś jeszcze,ale pewnie niedługo dowiem się.Bo czas pokaże.
Teraz idę spać,pobudka o czwartej,ja się chyba wykończę...
Dziś nie wydarzyło się nic zaskakującego,jedynie tyle,czego mogłam się spodziewać.Ktoś kiedyś ważny dla mnie,dziś okazał się dupkiem skończonym,ale to też nie jest zaskoczenie.Pani sędzia nie pocieszyła mnie też...Życie jest do dupy.Jeśli nie dam sobie rady ze wszystkimi obowiązkami,to czy`wyjdę na słabeusza?Szlag by trafił....
Nie mam weny do pisania,nie mam weny do nauki,dziś w pracy zasypiałam nad dokumentami...ze zmęczenia.Czuję się jak`zmięta gazeta.Nic nie jest w stanie mnie postawić na nogi,nawet piąta kawa.Jaki z tego wniosek?Chyba muszę z czegoś zrezygnować,tylko teraz dylemat- z czego?Nad tym będę się zastanawiać cały weekend...na razie poddaję się.Nie wiedziałam,że będzie aż tak ciężko.......uch....

środa, 20 listopada 2013

Wiadomości bez odpowiedzi,czyli o tym,jak się rodzi rozterka.

Bo ja...zagubiona,rozedrgane myśli kumulują się w jeden krzyk niemy.
Nie wiem,co zrobić mam.
Dzień minął brutalnie szybko,rozpoczęty trzema godzinami snu.Od pobudki o czwartej do czternastej czas ciągnął  się w oczekiwaniu na znak sygnał,jednak bezefektywnie.Koniec pracy nadszedł szybko.
Cóż ja tu mogę powiedzieć.Samotna w środku ,oderwana od rzeczywistości ,wyalienowana w swoim świecie-tęsknię za tym,co daje mi siłę i napęd do działania.Ty wiesz,prawda?Brakuje mi oddechu,wolności w działaniu twórczym,bez przymusu i ciśnienia.Zastanawiam się nas sensownością tego,co dzieje się wokół mnie.Czy dobre podjęłam wybory,czy uniosę to wszystko na swych barkach....Mam chyba gorszy dzień.Skąd te wątpliwości.Bo brak mi wsparcia,wiary i czasu na radość z tego,co mam...Chyba będę myślała nad jakimiś zmianami.Pozostawić to,z czym sobie daję radę i co sprawia radość a wyeliminować to, z czym nie mogę się ogarnąć.Wizyta u pana P. wskazana.Koniecznie,może on nakieruje mnie na właściwy tor.Bo sama się zgubię...
Szczególną trudność sprawia mi brak komunikacji .Z Tobą,który to tylko obserwatorem jesteś. Ech,jutro ciężki dzień w perspektywie.Nie ma co roztrząsać,bo i tak nic sama nie wymyślę.Jutro sądny dzień,wyjątkowo trudny,zobaczymy,co się wydarzy.Może się stanie coś,co rozwiąże część moich problemów,a może nadal tkwić będę w niepewności.Niespełnione marzenia,wątpliwości i strach przed przyszłością moją i czyjąś.Wiem,że piszę trudnym językiem,ale nie zawsze mogę powiedzieć jasno,o co chodzi.Bo to już byłby blog osobisty,intymny,zbyt świadomie opisujący mą prywatność.A może jest?..bo tak wynika z założenia,piszę go dla Ciebie miły mój gościu,który możesz pozostać na dłużej,jeśli tylko będziesz tego chciał.Dobranoc.
http://www.youtube.com/watch?v=jX5u1JWj6AM

Nowy komp mnie polubił:)

Bo jest,stoi,na razie prowizorycznie,zamiast monitora telewizor chłopaków na moim biurku....
Ale działa,kabel od neta gdzieś pomiędzy nogami,ale nic to,ważne ,że chodzi.I udało mi się nawet zrobić jeden projekt w Illustratorze,dopóki nie wyskoczyło mi jedno okienko,bym sobie ściągnęła wersję trialową.........Masakra,dobrze,że choć jeden projekt mi się udało wykonać.W sumie to potrzebuję jakiegoś chłopa do pomocy,bo sama to..ech...Tak,chłop potrzebny od zaraz,lub przyjaciel..jak kto woli:)tyle na dziś,radość z nowego zakupu stłumiona problemami technicznymi...jak zwykle;)

poniedziałek, 18 listopada 2013

Mam nerwa...

..Bo rzucam papierosy.Bo nerwowa jestem w związku z tym,do tego coś lub ktoś doprowadza mnie do szału!!!
W nawiązaniu do faktu walki z nałogiem-jem za troje.Ale dietetycznie od dziś-znaczy rybki,jajka,woda,szpinak i inne frykasy rodem od pana Dukana.Bo jak tak dalej pójdzie to niedługo będę musiała zrobić odwyk od jedzenia,bo jak już uda mi się nie palić to zacznę chłonąć tony żarcia,a tego wolałabym uniknąć.Myślę sobie,co tu zrobić.
Czy zapalić,śmierdzieć i umrzeć na raka,zatruwając życie innym,czy chodzić w złości i udręczać innych swoją osobą.Holender,to i to złe.Ale mniejsze zło to chyba podenerwować innych i ewentualnie potem przeprosić ,niż nadal zatruwać tlen.Mówię Ci-mam nerwa!!!!
Jednak już mija 5 dzień.Niepalenia.Sukces?Się okaże.Nie lubię ,gdy ktoś we mnie wątpi,a dziś były takie chwile....To doprowadza ,że sama zaczynam powątpiewać,,,a to niedobrze.
Ale nic to,jutro też jest dzień,dobry dzień na niepalenie.Nie mam jeszcze stuprocentowej mobilizacji,nie wiem,czy to jest odpowiedni moment,ale staram się zawalczyć.W ubiegłym roku 3 miesiące wytrzymałam i było dobrze.Teraz też muszę....muszę muszę muszę,w sumie chcę bardziej niż muszę.
Kontynuując temat wkurzenia,złożyło się też  na to kilka spraw.Ale przemilczę,przynajmniej dzisiaj.Bo już zmęczona jestem,spać idę i jeszcze coś zjeść może,może wody się napić,może zapalić...ZZZZZZZZZZZZZZZZZZZZZŁAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!!

niedziela, 17 listopada 2013

Kocham...:)

Kocham:)bez kochania nie byłabym sobą:)
Dzisiejszy dzień obfitował w lenistwo:)Nic konstruktywnego,spałam do 13.30,bagatela!
Ale co,jutro wstaję o czwartej,więc dziś pofolgowałam sobie.Tydzień ciężki przede mną,więc jeden dzień wolny wykorzystałam na totalny relaksik. Dzieci pojechały na targi gier planszowych,młody nagrał się w Angry Birds.No i trochę spokoju miałam w domu,bo wyspać się mogłam do syta ,a i cisza była rozkoszna.Miła niedziela...
Dobranoc

piątek, 15 listopada 2013

Się pisze-nowy post.CDN

Bo, że co ,ja niby półsłówkami?cholerka,chyba dosłowniej się nie da.Nie wiem,może i się da ale po co.Wolę formę,w której jest miejsce na wyobraźnię i własne dopowiedzenia:)
Po za tym,lubię mówić konkretnie do konkretnych osób,bo do wszystkich jednym głosem się nie da,nie każdy tak samo zrozumie.Bo na przykład ten mój blog,wiecie sami.....Jedni wchodzą przypadkiem i zaraz wychodzą bo przeraża ich mnogość słowa pisanego lub mnogość obrazków...Inni wchodzą regularnie-ci ciekawscy i żywo zainteresowani mną:)Tym chwała za cierpliwość do mojej fantazji;)I do mnie:)
Jeszcze inni zaglądają tu z wścibstwa w najczystszej postaci,hehe,tych wygnać nie mogę,ale dać im słowem prztyczka w nos mogę?MOGĘ:)Więc bójcie się paszkwile,megiery i zawistne zołzy!!!Ja tu uprawiam prawdziwą sztukę wyrazu i obrazu i proszę mi nie bruździć!Bo zamknę bloga i tyle będzie z Waszej ciekawości,o!
Tymczasem nastrój powraca dobry,w perspektywie niedługiej nowy komp,to z rzeczy materialnych dość potrzebnych mi w ten czas.Kolejne sprawy to dzieci(coraz to doroślejsze nie mniej jednak potrzebujące mnie) studia,praca,życie osobiste na szarym gdzieś końcu...Bo tak się układa,sam wiesz.Na fiu bździu nie ma czasu już wcale.A jeśli jest to krótki czas,chwila ,moment zapomnienia i ziuuu,powrót do rzeczywistości.Nie ma czasu na dłuższe rozmowy,nie ma czasu na obietnice,nie ma czasu na ich spełnianie....i co dalej?W przerwie pomiędzy jednym a drugim papierosem łyk świeżego powietrza,dawka tlenu,która musi wystarczyć na dłuuuuugo.Bo nigdy nie wiadomo na jak długo?Więc oddycham TYM TLENEM,tym ideałem niezmąconym kłamstwem,moim światem wyśnionym....
To półsłówka?więc nie umiem już dosłowniej...jeśli czytasz mnie,to wiesz ,zrozumiesz mnie kiedyś.Muszę tylko dokończyć moją przemianę.Bo na tym froncie na razie gotuje się.Gotuję się sama w sobie,nie wiedząc,którą drogą podążyć mogę.Wciąż brakuje mi pewności(nie,nie siebie..tą chyba mam,w stosunku do Ciebie z pewnością )lecz brakuje mi pewności i wiary w to,że Ty czujesz to samo.To jest skomplikowane.Bardziej niż ja,cokolwiek to znaczy...Bo Ty się bawisz wciąż,nie mówisz,nie tłumaczysz,żądasz,bym sama za siebie decydowała i jeszcze..za innych.Czy mam w sobie dość sił???????Nie,nie wiem.Co ja paczę?Siedzisz zamyślony,niewiele mówisz,niewiele opowiadasz,właściwie nic konkretnego,trzeba wyłapywać informacje z pomiędzy zdań o niczym.Ale kocham Twój śmiech,rozmarzone oczy,we mnie wpatrzone z delikatną mgiełką melancholii.,bo Ty wiesz,że ja...to trudny temat,wyjątkowo dziwny okaz.
Więc poznaj mnie lepiej,póki na to czas,naucz się czytać mnie pomiędzy wierszami,wyczytaj z moich oczu to ,co chcę ci powiedzieć od dawna......Bo tu,to tylko słowa....zagmatwane zdania,wzięte z niczego czyli z mojej głowy ,wyssane z palca.Fikcja literacka,a może to jest prawda?Czy tak choć raz pomyślałeś?Nie dam Ci jednoznacznej odpowiedzi,bo to wszystko zależy od Ciebie.Co będzie dalej,bez obietnic dawania i ich spełniania?Trudno,można przeżyć,ale nie da się żyć-przeżyć bez czułości,ciepła,bliskości.Bo wtedy człowiek staje się suchy jak ułamana gałąź i powoli umiera,złamany prądem powietrza,bo nawet ono go boli....Człowiek bez miłości jest jak kot bez miski dobrej karmy,jak nie zeżre to zdycha.
Hue hue,to sem ja dziś popisała się,co nie?ale co mi tam,za wolność słowa jeszcze chyba mnie nie zamkną?najwyżej stracę dobrą pozycję w rankingu najlepiej czytających się blogów,hihihi.Serio,ciekawe,ile osób mnie zna,na postawie mojej pisaniny.Heh,myślą sobie-TA TO MA TALENT,ake tylko do wqurwiania...

Foto by Maciej:)