wtorek, 5 sierpnia 2014

Gdańsk dziś.





Czarna puma,zdechły wróbel,czyli znaki...dziwnowskazy.

No i się porobiło.Widziałam,ale namalować nie potrafię...Musiałabym zobaczyć po raz drugi,hehe.
Swoją drogą,to dziwne,co ludzkie oko zobaczyć może.Dziś natomiast widziałam zdechłego wróbla...z chodzącymi po nim dzikunami. Wstrętny widok,jeszcze bardziej wstrętnie było trzymać go w ręku.Ponoć lepszy wróbel w garści niż gołąb na dachu ale dlaczego od razu zdechły?!
Padliną zalatywało od kilku dni....Nie mogłam zlokalizować smrodu.Teraz mam że tak się wyrażę źródło smrodu w garści...I co z tym fantem zrobić-oto jest pytanie natury wręcz filozoficznej.Nie wiem na razie jak rozwiązać zaistniałą sytuację,ale doprawdy mam ochotę wyrzucić. Tę padlinę.(...)

Wyczytałam na forum jakimś,że jak przyśni się czarna puma to znaczy,że cechuję się wielką odwagą i mądrością.A co to znaczy ,jeśli zobaczy się czarną pumę naprawdę?Tego już nie znalazłam,ale jak się dowiem,to szybko Ci to opowiem.To,co na temat czarnej pumy piszą to:
Symbol ten może sygnalizować, że na jawie cechujesz się wielką życiową mądrością, a także masz nieco drapieżną naturę, dzięki czemu na pewno uda Ci się osiągnąć szczyt kariery zawodowej, o którym marzysz.
I tego muszę się trzymać.No bo w końcu nikt jej oprócz mnie nie widział!Wróbla zdechłego widzieli za to prawie wszyscy...nikt nie był na tyle odważny by wziąć go i posprzątać...Hehe.No ale kto jak nie ja?
Dziś czuję niesmak na wspomnienie dzikunów ,ruszająca się ohyda...
Muszę się z tym przespać.
Tęsknię za spokojem,który odszedł,wyjechał,zostawił mnie samą,ale wróci,to wiem.
Spokój,bezpieczeństwo,komfort-tego mi potrzeba.Jednak muszę zaspokoić się sama.Gdzie tego szukać wiem,tylko jakoś czasu brakuje.I tak miotam się pomiędzy swoim spokojem a tym,co mnie otacza.W całym bałaganie codzienności staram się odnaleźć prawdę.To jest trudne,wiem,ale droga jest tylko jedna.Ona wiedzie poprzez góry i rzeki,ale prowadzi do celu-do mojego szczęścia :)
Upał.Wczoraj termometr na moim tarasie( sorry balkonie)wskazywał 44 stopnie Celsjusza.To było o siedemnastej...Dziś było nieco inaczej,gdyż tą porą byłam jeszcze w pracy,a więc się rozumie,że na tarasie być nie mogłam.O osiemnastej trzydzieści natomiast jechałam tramwajem linii 5,następnie 3.Do domu...Tu,w moim zaciszu zmagam się z myślami.Różnymi,dziś szarymi.Bo kolorowo nie jest.Weekend obfitujący w przyjemności znów szybko minął,a poniedziałek nie przyniósł nic optymistycznego,prócz świadomości,że nie jestem jeszcze aż taka stara jak mi się wydawało,bo ludzie piszą do mnie,że wyglądam na szczęśliwą :)Piszą i to tylko nieliczni.To dobrze,że nieliczni,bo gdyby tak pisali wszyscy to byłoby zbyt idealne.
Czy ja jestem szczęśliwa?Tak.Bo są momenty w życiu,moim życiu,które tylko ja odczuwam jakże dotkliwie.Nie znaczy,że boleśnie.Bo te własnie momenty skłaniają do myślenia,że powolutku realizuje się plan doskonały.O życiu.Pełnym radości i bogactwa.Choć świadczą o tym chwile,bywają krótkie,ale te właśnie chwile powodują ,że warto jest czekać każdej sekundy,która może przynieść spełnienie.Bo tak naprawdę nigdy nie wiesz,co może się zdarzyć.Za chwilę może się zdarzyć coś pięknego,czego nikt nie przewidzi.
Wróciłam do Murphy'ego.Lektura potęgi podświadomości daje rezultaty.Słucham tej książki chyba 3 raz.
Nie brakuje mi życzliwości bliskich osób,nie brakuje mi wiary w swoje możliwości i nawet nie brakuje mi nadziei,że wszystko ułoży się wg mojej myśli.Taka afirmacja przed snem ,po trudnym dniu jest nieoceniona.
Myślę,że jeszcze trochę pracy przede mną,ale wierzę,że za życia zdążę jeszcze zebrać plony.
Kilka pustych kartek czeka na zapełnienie.Kilka dni i będę mogła na powrót zająć się tym,co najlepsze...Więc pełna pozytywnych myśli-oddalam się w krainę snu.Tobie życzę pięknych wakacji,gdziekolwiek jesteś,bo pamiętaj,że lato to czas gdy dojrzewają owoce,gdy słońce rozpala nasze serca a nasze ciała nabierają zdrowego wyglądu,szukamy siebie i żadna burza nie przeszkodzi nam siebie odnaleźć.