czwartek, 26 sierpnia 2021

Urobiona po pachy...

 ... w słoikach na zimę. Zrobilismy leczo z kabaczków ponad 20 litrów, no i sałatkę z buraczków do obiadu 13 litrów...fajnie brzmi, tylko słoiki już mi zbrzydły w tym roku... a na pocieszenie sobie powiem, że jeszcze śliwki nas czekają, bo drzewa obsypane. 

Działka na razie leży odłogiem, nie było czasu nawet trawy skosić. W domu burdello bum bum, tylko pranie ogarnięte. Kuweta się do mnie uśmiecha. Taka proza...

W głowie powoli układam sobie fakt,że nie dzwonią z Chłopów. Czy zadzwonią? bo czekam i skichana jestem jak na razie... co będzie gdy nie zadzwonią tego jeszcze nie wiem, ale nadzieja umiera ostatnia.

Pogoda jesienna za oknem, nawet nie chce się wychodzić na spacer...

Jakiś taki kiepski nastrój mnie naszedł. Niedopowiedzenia, nieodczytane wiadomości,brak odpowiedzi...poczucie upływającego czasu strasznie mi doskwiera. Nie lubię, gdy kończy się lato. Bo choć tegoroczne upały dały mi w kość to jednak żal, że odeszły... choć raz chciałabym jeszcze pojechać na plażę, poczuć ciepły piasek pod stopami, zanurzyć się w promieniach słońca, wsłuchać się w szum fal i naładować swoje baterie. Niekoniecznie sama(...) 

wtorek, 24 sierpnia 2021

Wakacje ...

 ...były, to i mnie było mniej. Jestem znowu.

Sama ze sobą spędzam mało czasu,bo dzieje się ciągle coś. Dużo spotkań z ludźmi, wiele przeżyć w ostatnim czasie. Dużo, czy nie za dużo? ożyły pewne wspomnienia sprzed wielu wielu lat. Ale pozytywne jest to,że większość to dobre wspomnienia. Moja pamięć chyba działa teraz wybiórczo, bo wypiera te złe a pozostawia lepsze. Na przykład po dziesięciu latach przypomniałam sobie pewien fakt, który wówczas nieźle namieszał mi w głowie, zauroczył i zaczarował. Wróciło wspomnienie , zadziałały zmysły i jest teraz fajnie. Niby to nic ważnego, ale jednak coś się zadziało. Coś pozytywnego,tajemniczego, coś co napędza moją ciekawość.

Czy fascynacja potrafi napędzać człowieka do działania? Z pewnością tak, tylko czy to nie jest na pograniczu szaleństwa? tego nie wiem jeszcze, okaże się, może w niedługiej przyszłości...

Czy moje szaleństwa zawsze będą nieodłącznym elementem mojego życia? pewnie tak, to chyba wpisane jest w mój życiorys, nie ucieknę przed nimi. Bo są pewne rzeczy, które swą tajemniczością wpędzają w obłęd, prowokują historie wymyślane przed snem.

Wracając na ziemię. Mam problem. A raczej wyzwanie. Nie mam pojęcia jak to się stało,że nie malowałam Vincenta, przecież się dostałam do tamtego projektu...a teraz napatoczyli się Chłopi i znów sytuacja się powtarza. Nie wiem, co z tego wyjdzie,ale mam nadzieję,że tym razem nie dam ciała. Bo zależy mi na tej robocie.  Cholernie mi zależy. Może to byłby ten moment kiedy mogłabym być z siebie zadowolona? Nie mówiłam nikomu, że wysłałam portfolio,a tu nagle dzień przed wyjazdem na wakacje masz ci los, przyszła wiadomość :) ucieszyłam się, nie przeczę. Kolejny etap rekrutacji, kolejne wyzwanie, kolejny wyczyn, hihi. Co z tego wyjdzie jeszcze nie wiem, ale myślę, że byłaby to mała wielka rewolucja w moim szarym życiu.  Boję się tego,co może się wydarzyć, ale jednocześnie bardzo czekam, aż się wydarzy. 

Sama siebie nie ogarniam, nie wiem, czego spodziewać się mogę po sobie. Z jednej strony to głupie, bo jestem nieprzewidywalna, a z drugiej to fascynujące, bo naprawdę sama nie wiem, do czego jestem zdolna. Niech więc to zostanie w sferze tajemnicy.

Nie maluję, nie tworzę, skupiam się na codzienności. Dzieci, mąż, rodzina, jutro będę tonąć w słoikach na zimę, bo robota w kuchni czeka. To niby fajne, bo potem zimą jak znalazł do obiadu, ale czasem mam wrażenie, że mój świat to zupełnie inny wymiar. Że bycie Gwiezdnym Dzieckiem jest faktem,a to wszystko co dzieje się wokół ,czyli realne życie to tylko przerywnik pośród moich fantazji. Wszystko, co we mnie jest, jest takie niedorzeczne...Dobranoc więc.

czwartek, 5 sierpnia 2021

Roman Kostrzewski - W głębinach Wodnicy


Ten utwór dostałam w dedykacji dla mnie <3 siedzi we mnie ta muzyka, bo nie ukrywam, że mega mi robi. Nigdy bym nie przypuszczała, że spodoba mi się tekst wokalisty Kata,haha!
cóż mogę odpowiedzieć? właśnie nad tym myślę...może dziś pojawi się wena?

środa, 4 sierpnia 2021

Post bez obrazka.

 Dziś muzycznie jest. W międzyczasie słuchania muzyki postanowiłam posprzątać chałupę. Nie wyszło na razie ... akcja ze strażakami, policjantami i ratownikami medycznymi. Nie, nie u mnie, u mojego sąsiada... ale akcja na tyle kontrowersyjna, że trochę wybiła mnie z rytmu dnia. Z ledwością zdążyłam obrać ziemniaki i uklepać kotlety z piersi dla N. i M., bo dzieciaki zapowiedziały się na obiad u mamy. Miłe to, prawda? Dzieci rosną , dorastają, wychodzą z domu, ale wracają do niego, to jest cudowne, choć zawsze przy ich wyjściu serce boli.  Żyćko, jak to mawia M.

Dzień jak co dzień, choć nie jest tak, jak by się chciało żeby było. Jedno zarobione dziecko i czasu  nie ma zbytnio na rodzinną integrację, drugie chowa się w swoim pokoju, bo dorasta, bo ciągle w gry gra, bo koledzy po drugiej stronie monitora, bo nie ma chęci ani czasu na przebywanie z mamą... taki wiek, ale gdy o drugiej w nocy nie może zasnąć, to znajdzie mamę nawet gdy ta śpi w najlepsze. :) przewrotność.

Dni lecą jeden za drugim, samotność plącze się z ciszą, zagłuszam ją muzyką, wypełniam obrazami z mojej głowy, rejestruję rzeczywistość i wybieram z niej najlepsze chwile które potem utrwalam. Pod warunkiem, że mam na to czas. Bo ciągle coś. A to zarwana nocka, a to pies i potrzeba wyjścia teraz natychmiast, a to zasrana kuweta, a to syf w mieszkaniu, który ogarniam tylko ja....a to pranie,a to obiad dla kogoś, komu rzadko coś smakuje... szara rzeczywistość. Dobra, ponarzekałam a teraz coś pozytywnego.

Za dni parę będę robić oprowadzenie po mojej wystawie. Grupa liczy 6 osób. Grupa terapeutyczna z miejsca, w którym kiedyś byłam i ja... to było dawno temu,ale doskonale pamiętam co wtedy siedziało w mojej głowie. Każdy pobyt pamiętam dobrze, za dobrze. Pierwszy z nich tak mi utkwił w głowie, że nigdy już nie chcę tam wracać.To było straszne upodlenie mojego człowieczeństwa, przemoc, dotkliwy ból, bezsilność.Tak, to był gwałt na moim jestestwie, nie dam się już nigdy w to wrobić... do tego wszystkiego doszły wspomnienia moich bliskich, którzy nie wiedzą wszystkiego , którzy subiektywnie podchodzą do tematu mojej dysfunkcji, którzy nie rozumieją do końca, co dzieje się we mnie, ze mną. Nie wiem dziś, czy to spotkanie z grupą terapeutyczną wzmoci mnie, czy osłabi ...bo wrócą wspomnienia przecież z tamtego miejsca. Może nie będzie tak źle? może ,okaże się pewnie niebawem. Dziś, z perspektywy czasu jestem silniejsza, więcej mogę zrozumieć, więcej mogę odczuć i tego odczuwania boję się, choć chcę czuć a jednak boję się...

Co ja mam tym ludziom powiedzieć? Że sztuka pomaga mi w życiu, że to swoista autoterapia wymyślona przeze mnie dla mnie, że robię to choć piniondz z tego marny, że nie wyobrażam sobie być w równowadze bez tworzenia, że nie wiem, co innego mogłabym robić w życiu, bo przecież nie stać na kasie w tikejmaksie, mimo, że było fajnie. Nie wiem, jakie pytania padną, mam nadzieję, że to będzie pouczające spotkanie zarówno dla tych ludzi jak też dla mnie. Doceniam, że leki w moim przypadku działają, że  jestem stabilna, że wszyscy traktują mnie normalnie, bo zdaję się być normalna, jednak... zawsze jest jakieś pytanie bez odpowiedzi, zawsze są wątpliwości, zawsze pojawia się smutek i bezradność, oraz pytanie, dlaczego mnie to spotkało.Bo przecież gdyby nie to, byłabym kimś zupełnie innym, nie wiem, kim, pewnie kimś kto nie miałby tak przesranego życia jak ja.

Pisząc sobie tutaj słuchawki mam w uszach, muzyka trochę zagłusza natłok myśli, stres go dodatkowo potęguje ale dzięki muzyce się uspokajam. Są pewne rzeczy w mojej codzienności, które mnie dobijają, nie chcę narzekać, po prostu są mi potrzebne wakacje. Z daleka od domu, od mojej szarej egzystencji, od pewnych problemów, które mnie przerastają chwilami, od samotności.

Po co ja to piszę. Żeby wyrzucić z siebie to, co mi dokucza, żeby zachować strzępy pamięci o swoim życiu. Bo z pamięcią u mnie krucho...Dobrze, że mam A. a on ma dobrą pamięć, czasem za dobrą, heh.

Podsmuwowując ( uciekła mi myśl właśnie i nie wiem,co chciałam powiedzieć ....) to jest mój pamiętnik, wirtualny, takie papierowe ostatnio znalazłam o matko w pudle głeboko na szafie i leżą czekając aż do nich zajrzę, tylko sama się tego boję. Wczoraj dostałam pewien muzyczny tekst z dedykacją, jak domniemuję especially for me. On uruchomił coś,co zalega głęboko we mnie i tego się boję, bo choć słucham na okrągło to boję się co tam znajdę. Tymczasem szukam nuty, która odpowie na tą dedykację i pustka jest muzyczna, jakieś krótkie tylko fleszbeki z przeszłości. Co znaczy ,że chyba muszę tę odpowiedż zilustrować. Dziś. 

Na razie wracam do postanowienia o sprzątaniu, a potem ogarnę temat. Chyba, przynajmniej taki jest plan. Do zobaczenia w następnym poście, jeśli nie zapomnę :D paa