sobota, 28 października 2017

Wizyta w Filharmonii, czyli o tym, jak prowadzi mnie muzyka...

...wieczór zapowiadał się od wczorajszego telefonu Marty bardzo optymistycznie. Marta, szefowa portalu Dobrych Wiadomości często zaprasza mnie na koncerty muzyki tzw. poważnej. Niestety ja nieszkolona w tej kwestii edukację muzyczną zakończyłam zdaje się w Szkole Podstawowej nr 1 we Wschowie, przy ulicy Kazimierza Wielkiego. Tyle pamiętam... Wiem, jaka jest różnica pomiędzy pianinem a fortepianem, odróżniam skrzypce od kontrabasu, ba, nawet od wiolonczeli :) Wiem, jak rozpoznać dyrygenta, wiem też kto gra pierwsze skrzypce na Ołowiance w orkiestrze :) Ukłon dla Pana Tomasza, skądinąd znamy się osobiście, gdyż Pan Tomasz gościł w moim domu, a dokładniej w mojej pracowni. Wchodząc w szczegóły, nie będę wymieniać ile moich prac spotkało się z Jego upodobaniem, bo to nie jest istotne, lecz muszę z niekrytą radością obwieścić, że mój dom już przestaje powoli być pracownią... Cóż, zbyt dużo płócien, desek, płyt, ram, wystaw popakowanych w pudłach i kartonach, teczkach...Przeszkadzające wszystkim me jestestwo artystyczno-twórcze nie spotkało się ze zrozumieniem tzw. najbliższych. Za dużo moich gratów, za dużo obrazów wylanych z mojej pojemnej dość głowo-pamięci. Przytłacza ich "to" moje ja... Smutek czy radość ?

Tego jeszcze nie wiem, ale skłaniam się do refleksji. Tak, do bardzo głębokiej refleksji nad sobą.
Wyprowadziłam wczoraj 43 obrazy. Nie wrócą tu. 
Żal ? oj nie. Raczej radość i przedsmak wolności. Bo moje obrazy w domu rodzinnym niedocenione znalazły swoje miejsce u innych. U dobrych ludzi dobrej woli.

Czy będzie im tam dobrze ? Tego jestem pewna. Ale wiem też, że wiąże się to z tym, że i ja powoli opuszczam to gniazdo.

Wytrzymam jeszcze, ale moje nerwy skołatane potrzebują czillu ...Stara kobieta słuchająca Matki i męża w kwestiach życiowych to nie ja. O, nie dam się zabić. Bo ja to jest moja wrażliwość. Bo ja to jest moja zdolność odczuwania, empatii, moja miłość do ludzi i świata. A ludzie są piękni, mają cudowne wnętrza, świat stoi przede mną i zaprasza głośno. Mówi -chodź tu do mnie. A ja szepczę-całe życie spóźniona...
Moja wrażliwość i ciekawość świata pozwala mi na wolność, której nikt prócz artysty nie jest zdolny pojąć.
Bo właśnie dzięki niej, onej wrażliwości trafiłam dziś do Filharmonii. Na koncert symfoniczny pod batutą Maestro Mirosława Jacka Błaszczyka. Wykonanie utworów słynnych panów Feliksa Nowowiejskiego oraz Mieczysława Karłowicza dzięki talentom i zdolnościom muzyków Orkiestry Symfonicznej PFB.
Cóż to był za wieczór ! 
Ach ! Symfonia e-moll op.7 ,,Odrodzenie"

 nie potrafię tego opisać słowami. To spróbuję zobrazować.

Szanowni Państwo, Panie i Panowie, Szanowni Słuchacze oraz Podglądacze !

Niezmiernie miło mi opisać Państwu obraz, jaki mogłam na żywo obejrzeć dziś wieczorem. I to nie byle jaki obraz. Było piękne tło, bohaterem dzisiejszego wieczoru była MUZYKA.
Ona prowadzi przez zawiłe trudy życia, ona uspokaja jak melisowe cukierki, ona porywa jak jesienny wiatr, ona wreszcie doprowadza do ekstazy, jak czuły kochanek...
Muzyka dla tych ludzi, którzy swój instrument traktują jak ukochaną kobietę, jak drogiego partnera, jak najlepszego z przyjaciół, który płacze, gdy oni płaczą, który śmieje się, gdy oni się z nim bawią, w końcu którzy trwają obok, jest jak cichy wielbiciel bojący przyznać do swych uczuć. 
Wierny, zawsze stojący tuż obok, zawsze podający swą dłoń. Zamknęłam oczy i spróbowałam się poddać jej, muzyce, ukochanej matce, wiernemu przyjacielowi, powiernikowi moich najskrytszych emocji, które tylko jemu powierzam...jak swoje dziecko otuliłam ją ciepłem, pozwoliłam rozszaleć się aby uspokoić i ukoić później w silnym utuleniu.

...płynęłam, nie tylko wsłuchując się w poszczególne instrumenty, ja odczuwałam całą sobą każdy dźwięk organów, każde uderzenie w napiętą skórę kotłów, każdy wyjący obój, który wołał o litość odchodzącego w siną dal ukochanego...,by ten jej nie zostawiał samej...Czułam delikatność harfy, która wręcz uduchowiona modliła się o słońce w deszczowym październiku....
Pierwsze skrzypce, jak pustynny wiatr, który prócz świeżości potrafi również zabić swą energią samotnego wędrowca dały nadzieję na to, że przecież można złapać tlen do płuc. Ja złapałam tlen, nałykałam się świeżego młodopolskiego powietrza niczym dziecko wędrujące po górach po raz pierwszy w swoim życiu.

Nie umiem pisać o muzyce. Jestem tylko zwykłym plastykiem, obdarowanym przez rodziców odrobiną talentu manualnego i tą, która dzięki swojej przebytej drodze lubi tworzyć obrazy. Lubi, kocha, szanuje obrazy, bo one tylko fizycznie pokazują to, co sama dostrzegam w ludziach, zwierzętach ale i Ziemi, Polakach, wreszcie w emocjach drugiego człowieka, w ich duszach. A o muzyce mogę powiedzieć tylko to, że dziś po raz pierwszy w życiu odważyłam się nazwać to, co odczuwam słuchając muzyki. Każdy instrument dający dźwięki słyszalne dla ucha ale też te odbierane ciałem i innymi zmysłami nawet z pominięciem wzroku, jest tym, co każdy wykorzystać potrafić powinien. A z pewnością może :)
Bo my, ludzie, jako istoty myślące mamy ten przywilej aby poznawać muzykę i mało tego, nawet ją tworzyć. Brawo dla MUZYKI. Dla muzyków, kompozytorów, śpiewaków, dla wszystkich odczuwających muzykę w sposób zmysłowy. Brawo. Ciekawe swoją drogą, czy taki delfin, na ten przykład, polubiłby panów Karłowicza czy Nowowiejskiego?

Ja myślę, że nie tylko delfin, wieloryb ale nawet zwykła meduza mająca do dyspozycja aparat parzydełkowy potrafiłaby popłynąć przy tym dzisiejszym koncercie. A niejeden rekin uciekłby gdyby nawet w morskiej głębi usłyszał bęben wielki i jego ton.
A zwykły motyl czy chociażby ćma znaleźć potrafiłaby światło, które świeci, gdy Maestro podnosi batutę...

Dziękuję za MUZYKĘ, dziękuję za to, że Jesteś. Bo czuję Cię.

Ps. Zastanawiającym jest fakt, że z pośród dwudziestu ośmiu panów muzyków ( dobrze policzyłam ? ) tylko trzech z nich posiada komplet włosów na głowie. Czy to prawda więc, że włos jeży się na samą myśl, iż zwykli zjadacze chleba nie czują muzyki...?! Drodzy Panowie, proszę się nie martwić, na mądrej głowie...(...)


Zafascynowana dzisiejszym koncertem - wierna słuchaczka podglądaczka Agata.