środa, 9 grudnia 2015

Zmęczona.

  Tydzień pracowity.Po dość intensywnym weekendzie.W kuchni i nie tylko.
Czas leci tak szybko ,że ani się nie obejrzę a nadejdą święta :)Ciasteczka,pierniczki stoją w słoikach ( jakiś turkuć podjadek  je regularnie wyżera!).Okna nie umyte,porządki nie bardzo zrobione,ale nie ma weny jeszcze do sprzątania.Może w piątek coś powalczę,bo w niedzielę będę miała gości.Gości urodzinowych :)))
   Tymczasem nie mogę wziąć się za malowanie.Dni tak prędko mijają ,wracam do domu i ciemno.Zmęczona,jakaś taka poddenerwowana,chyba PMS mi się włączył,choć dość szybko.Ale aura niesprzyjająca niestety.Dziś na domiar złego oczna migrena,którą sama sobie wykrakałam,po dość długiej przerwie.
   Ale w tym wszystkim są i dobre aspekty.Mam jeszcze 5 dni urlopu do wykorzystania w tym roku,to cieszy.Tak jak cieszy mnie,że dziś rano cudem uniknęłam porażenia prądem.Moja suszarka do włosów zrobiła ostre spięcie w łazience.Nie żebym suszyła włosy pod prysznicem,ale normalnie,przed lustrem.Nagle jak nie huknie,jak nie strzeli,ciemność nastała.Musiałam reaktywować zasilanie w całym mieszkaniu,bo wszystkie korki wywaliło.Dobrze,że latarka była pod ręką a ja nie zesr*łam się ze strachu.Bo nie lubię prądu...
Dzień w pracy na plus,choć dość napięty.Ale dobrze,niech się dzieje,o to chodzi :)
Po pracy poleciałam odebrać M. podręcznik do niemca i zaraz do lidla po nową suszarkę z turbodoładowaniem :)Cztery siaty zakupów,dobrze,że mama podjechała autem,to się zabrałyśmy jakoś.Potem oczna migrena,cholera nie chciała odpuścić...
Wieczór w kuchni,nagotowałam im gar zupy z soczewicy,z pomidorkami,czosneczkiem i z boczusiem. Niech jedzą,nienażarte leniwce.To oczywiście o moich chłopcach,bo to lenie śmierdzące.Nie zajrzą do lodówki co jest w środku,tylko pierniki świąteczne wyżerają z kominka.Dziady jedne.I czekają aż mama wróci i im poda pod nosek.
     Zaczyna mnie wkurzać to wczesne wstawanie.Wszystko przez to,że słońca jak na lekarstwo...Ciemno,szaro,ponuro.Nie lubię takiej zimy.
     No i wieczór minął.Jest 23.32.Jeśli zaraz nie pójdę spać,to rano znów będzie masakra.A nie lubię tego rannego pośpiechu.Lubię mieć czas na wypicie kawy,prysznic,wysuszenie włosów(ale bez fajerwerków poproszę) i spokojne dojście z młodym do szkoły.Potem lubię usiąść sobie w tramwaju i posłuchać muzyki,bądź też poczytać książkę.Nie ciepię lecieć na złamanie karku,popędzać dziubutka po drodze i zmachana patrzeć jak tramwaj zwiewa mi sprzed nosa.Lubię wolniej,bo pośpiech wprowadza nerwową atmosferę.A to niewskazane.
Dobrej nocki życzę.
<3