sobota, 23 marca 2019

Sobota przed kiermaszem...

...godzina 6.55, oczy szeroko otwarte. Chyba stres przed jutrzejszym wydarzeniem nie pozwala długo spać. Wczoraj poszliśmy z A. oblukać jak to wygląda z zewnątrz i upatrzyliśmy sobie płot. Płot jak płot, całkiem ładny ale z moim obrazami byłby jeszcze ładniejszy. Dziś dowiem się,czy taka opcja wchodzi w grę.
Przy okazji przygotowań do kiermaszu zrobiłam mały rekonesans obrazów gromadzonych w  domu....uufff...jest tego szczęscia masa!
Jeśli nie znajdę dla nich miejsca to pójdą do ludzi niedługo. Nie zgadzam się na to, aby stały w kącie i się kurzyły....Obejrzałam wnikliwie mój dorobek, przypomniałam sobie fajne okresy, w których one powstawały i pomyślałam, że ...czas aby zrobić z tym wszystkim porządek. Dosłownie!
Wywietrzyć, rozluźnić, wygnać czarne myśli, i malować nowe, lepsze, dojrzalsze i opawiadające więcej z historii mojego życia. Nie,żebym nie miała do nich sentymentu, wręcz przeciwnie. Każdy obraz to moje dziecko, to moja miłość i szacunek do siebie samej. Lubię je oglądać i największą radością dla mnie jest, gdy jakiś obraz znajduje dom. Niekoniecznie na strychu ;) Gdy przynosi miłe odczucia innej osobie, gdy ktoś może się w niego wpatrywać i podziwiając go myśli o mnie ciepło. To jest dla mnie  największa nagroda za pracę.

Tymczasem zmykam, kawa wypita, pieseł prosi o spacerek, dzisiejszy dzień uważam za rozpoczęty! Do boju!