czwartek, 26 sierpnia 2021

Urobiona po pachy...

 ... w słoikach na zimę. Zrobilismy leczo z kabaczków ponad 20 litrów, no i sałatkę z buraczków do obiadu 13 litrów...fajnie brzmi, tylko słoiki już mi zbrzydły w tym roku... a na pocieszenie sobie powiem, że jeszcze śliwki nas czekają, bo drzewa obsypane. 

Działka na razie leży odłogiem, nie było czasu nawet trawy skosić. W domu burdello bum bum, tylko pranie ogarnięte. Kuweta się do mnie uśmiecha. Taka proza...

W głowie powoli układam sobie fakt,że nie dzwonią z Chłopów. Czy zadzwonią? bo czekam i skichana jestem jak na razie... co będzie gdy nie zadzwonią tego jeszcze nie wiem, ale nadzieja umiera ostatnia.

Pogoda jesienna za oknem, nawet nie chce się wychodzić na spacer...

Jakiś taki kiepski nastrój mnie naszedł. Niedopowiedzenia, nieodczytane wiadomości,brak odpowiedzi...poczucie upływającego czasu strasznie mi doskwiera. Nie lubię, gdy kończy się lato. Bo choć tegoroczne upały dały mi w kość to jednak żal, że odeszły... choć raz chciałabym jeszcze pojechać na plażę, poczuć ciepły piasek pod stopami, zanurzyć się w promieniach słońca, wsłuchać się w szum fal i naładować swoje baterie. Niekoniecznie sama(...)