wtorek, 21 maja 2013

Kaszlące dziecko,wernisaż tuż tuż...i jakoś tak nijak...

W związku z nieustającym kaszlem A. humor mam byle jaki...przykro mi gdy widzę jak maluch się męczy,a ja nie mam mocy by mu pomóc...Dzień w pracy minął dość szybko .Poddenerwowana wyczekiwałam,czy nie dostanę telefonu z przedszkola.Odbierając malucha o szesnastej pani powiedziała,że zaczął kaszleć po południu.A teraz kaszle ciągle.....Nie wiem,jak prześpimy kolejną noc.Z takim charkaniem ciężko jest się wyspać i jemu i mnie.....Więc sama nie wiem.Nastrój w związku z tym marny....nic mi nie wychodzi,nie mogę się za nic wziąć.Robiłam napis tytułowy na wystawę,zepsułam kilka kartek,jestem do niczego dzisiaj.
Jak na wernisaż za dwa dni-moje nastawienie-depresyjne...W skali jeden do dziesięciu-minus dziesięć:(
Nie wiem,jaka będzie pogoda,nie wiem,ile osób przyjdzie,nie wiem,w co się ubrać......odwieczne dylematy,ale zamiast ekscytacji  i podniecenia-nie czuję żadnych emocji.Oby to się jutro zmieniło,bo inaczej-klapa murowana...Dziś zadzwoniła moja dobra kumpela i usłyszawszy mój głos stwierdziła-ty chyba masz jakiegoś doła? bo tak,bo A. mnie niepokoi,jego alergia i ten cholerny kaszel...Idę utulić dziubutka ,może mu trochę przejdzie...albo mnie....najchętniej zasnęłabym i przespała to całe pylenie i latające alergeny.Jednak zima ma swoje zalety.