niedziela, 16 listopada 2014

Spadek formy.

Tak po prostu,gdy w życiu coś nie idzie to szybko odbija się to na zdrowiu.I tym sposobem jestem zachrypiona,zasmarkana i kaszląco-kichająca.Wiem,że tak jak szybko się zaczęło to również szybko przejdzie,ale póki co....khe khe,wypadam z obiegu.
Dziś niedziela,wczoraj sobota,oba te dni aktywnie spędzone na ostatnich już szkoleniach.Szkoda,a może dobrze,że już czas na podsumowanie wiedzy zdobytej i zastosowanie jej w życiu realnym.Dziś również wskoczyłam na Pinteresta, cóż ,trzeba iść  z duchem czasu,hehe.
 
Cóż się dzieje,o czym to już rozwodzić się nie chciałam publicznie...otóż nadal nie chcę,bo to było zachwianie naturalnego symbiotycznego współżycia mojego z moimi dziećmi.Nie będę przyznawała się do jakiejś cholernej porażki wychowawczej,ale owszem, kwestia ta spędza mi sen z powiek(no,prawie) a bynajmniej każe zastanowić się nad systemem wychowawczym panującym w moim domu.Bo te moje chłopaki ech,niedługo z mojej głowy zrobią sobie lądowisko....lub jakkolwiek bądź...wejdą na nią.
Jeśli masz jakieś rady dla mnie,co zrobić z rozpieszczonymi małolatami-pisz śmiało! Jestem spragniona wskazówek ,które pomogą mi przetrwać ten czas...ich trudnego dorastania.Bo muszę to jakoś przeżyć,bo wiesz,że kocham życie ponad wszystko i mam jeszcze wiele drogi do przejścia.Swojej drogi.A moim chłopcom chcę pozostawić przydatne drogowskazy,żeby i oni znaleźli swe szlaki.
 Myślę,że już kryzys mija.Nie wiem,jak to działa ale lubię Ci to wszystko opowiadać,choć czasem zdaje mi się to totalnym ekshibicjonizmem.Może to forma terapeutyczna,może to sposób na nawiązanie kontaktu z człowiekiem po drugiej stronie oceanu czy monitora,czy może lustra,ale pomaga...:)))