piątek, 6 lutego 2015

Cześć,bez odbioru...

Dziś piątek,dziś wernisaż.Nie,nie mój.Dziś wraz z koleżanką o duszy artystycznej powędrowałyśmy do Sopotu, do biblioteki.,,Morze,nasze morze",pod takimże tytułem pokazano prace studentów uniwersytetu III wieku.Był lekki falstart,bo pomimo punktualnego przybycia do Sopotu -spóźniłyśmy się bagatela! 45 minut... Moja wina,moja bardzo wielka wina.Tak to jest gdy nie czyta się dokładnie informacji z adresem.W związku ze spóźnieniem...zapomniałam wyjąć aparat fotograficzny z torebki(!!! a ciążył mi jak cholera)  i uwiecznić na zdjęciach malarstwo...Ach,co się ze mną dzieje? zakręcona,rozkojarzona,nieswoja...

Czy gdy się kogoś zaczepia gdy się nie zna owego jest równe z tym,kiedy zaczepia się kogoś ,kogo zna się można by rzec dogłębnie? jedno można ignorować,drugiego nie wypada.Ale cóż,czasem tak bywa..Szlag.
Nic to,maluję.Wiedząc czego chcę ,wiedząc ,którędy prowadzi moja drogę idę przed siebie.Do przodu.Czasem czuję się jak koń,któremu klapki na oczy założono,bo przecież nie rozglądając się na boki też można robić swoje.Może jak rolnik konia mnie prowadzi ręka boża.Tak,tak to sobie tłumaczę...

,,W takich chwilach jak ta zawsze jest wyjście na brzeg...Stań na brzegu i znajdź swoje miejsce w tym,co ma sens"

                                               ...ja znalazłam.


https://www.youtube.com/watch?v=XlLKOeHwK7s