czwartek, 21 listopada 2013

Leżę i myślę...

...o tym,czy kryzys minie.Czy uda mi się pogodzić wszystkie aspekty życia czy należy się poddać.Tego nie wiem dziś jeszcze,ale pewnie niedługo dowiem się.Bo czas pokaże.
Teraz idę spać,pobudka o czwartej,ja się chyba wykończę...
Dziś nie wydarzyło się nic zaskakującego,jedynie tyle,czego mogłam się spodziewać.Ktoś kiedyś ważny dla mnie,dziś okazał się dupkiem skończonym,ale to też nie jest zaskoczenie.Pani sędzia nie pocieszyła mnie też...Życie jest do dupy.Jeśli nie dam sobie rady ze wszystkimi obowiązkami,to czy`wyjdę na słabeusza?Szlag by trafił....
Nie mam weny do pisania,nie mam weny do nauki,dziś w pracy zasypiałam nad dokumentami...ze zmęczenia.Czuję się jak`zmięta gazeta.Nic nie jest w stanie mnie postawić na nogi,nawet piąta kawa.Jaki z tego wniosek?Chyba muszę z czegoś zrezygnować,tylko teraz dylemat- z czego?Nad tym będę się zastanawiać cały weekend...na razie poddaję się.Nie wiedziałam,że będzie aż tak ciężko.......uch....