niedziela, 15 lutego 2015

Ciężki dzień.

Udało mi się dziś rano wyciągnąć młodszą latorośl na kije.Zmarzłam,bo to młode krótkie nóżki i krótkie kroczki,więc ciągnęłam  pół godziny dystans,który zazwyczaj pokonuję w 10 minut.A pogoda nie za specjalna,dość wilgotno i ponuro.Taka aura lutowa,ale nic to,cieszmy się,że zaspy nie leżą bo ciężko byłoby maszerować.A więc dwie bite godziny na dworze.Potem przygotowanie obiadu,i tak dzień miał się ku schyłkowi...Popołudniowe zabawy w wycinanki z młodym,potem kąpiel,kolacja,na deser ugotowałam im budyń czekoladowy i teraz dzieci już w swoim pokoju,młody układa się do snu.Mam nadzieję,że zaśnie o przyzwoitej porze,bo rano pobudka 6.30.Tylko starszy synek zamula na fejsie,zamiast pójść spać,co by rano być wypoczętym.
Tymże sposobem zimowe ferie kończą się,z jednej strony szkoda,z drugiej -najwyższy czas:)
Dzieci muszą mieć obowiązki,muszą być wyregulowane schematem typowego tygodnia nauki.Gdy tego zabraknie a nie mają pomysłu na nudę,to naprawdę dostają małpiego rozumku...(...)
A ja cóż?mam zamówienie na obraz do chłopięcego pokoju.Ulubieni bohaterowie z Madagaskaru plus portret chłopca w tym wkomponowany.Czy biorę się dziś za to?jeszcze nie wiem,powinnam.Na jutro mam trochę spraw pilnych do załatwienia w czasie zajęć młodego.Później pewnie czas szybko zleci...Muszę zagruntować deskę,zrobić podmalówkę i szkic przynajmniej.Bo czas goni,ktoś czeka na ten obraz.Jeśli chodzi o samopoczucie-gorzej być nie może...Dlatego też biorę się za obraz,nie będę się ociągać...jeśli zacznę teraz to o północy będzie już zarys:) i moje samopoczucie się poprawi i lepiej będę spała.A tego mi trzeba,dobrego odpoczynku,relaksu po trudnym dość weekendzie i...trochę Twojej empatii...