poniedziałek, 19 maja 2014

Wiesz czasem bywa tak...

...Że sam naprawdę nie wiesz dokąd zmierza twój świat
Tysiące myśli słowa ranią tak ty na kolanach prosisz Boga
Daj mi ten znak.

Nowy tydzień rozpoczął się całkiem nieźle:)Nie zaspałam,nawet mogę przyznać,że się wyspałam w miarę.Do tego satysfakcja z wykonanej pracy w weekend,bo odwaliłam kawał dobrej roboty.Najpierw narysowanie Marii Curie na zamówienie do  gimbazy,coby synusiowi lepiej się wiodło na chemii(!!!),potem praca stricte fizyczna na działce. Więc mało gnicia,dużo działań,pogoda dobra,komarów masa  ale nic to.Warto powalczyć po to,by potem żyło się lepiej.Dziś natomiast z nieba spadły mi panele podłogowe wraz z podkładem(dzięki I.) ,które niestety trzeba było wynieść z piwnicy i jednej super corsuni,potem przełożyć do A klasy po złożeniu siedzeń,których dwie kierowczynie nie umiały  złożyć..Kto złożył?no jak to kto-pasażerka the best-czyli ja.Bo ja jestem pasażerka jedyna w swoim rodzaju najlepsza z możliwych i najfajniejsza pilotka wszystkich możliwych wypraw,hehe.Lubię być wożona,lubię jeździć tu i tam,a najlepiej lubię jazdę bez trzymanki(...)
Wracając do paneli,trzeba jeszcze było je zawieźć i wypakować z A klasy na działce,coby jeździć można było a nie wlec się z obciążeniem.Aha,taki myk,że po zapakowaniu ich do mojej A klasy mama stwierdziła,że chyba kluczyki zostały na siedzeniu...tym złożonym....taka niespodzianka.Na szczęście wykazując się swą wrodzoną inteligencją wyjęłam je nie siłą,ale sposobem.No i powlekłyśmy się na moją miłą plenerowo-relaksacyjną miejscówkę,żeby tam je znów wypakować.No i co?a no to,że przez przypadek z powodu bliżej nieokreślonego udało mi się zamknąć zamiast otworzyć sejfowe drzwi od domku,które jak na złość nie chcą się poddać moim czarom(czary mary idą goście-drzwi,otwórzcie się na oścież!)Więc moja magiczna piwnica pod winoroślą zamknięta i niedostępna chwilowo.Jeśli uda mi się ten zamek otworzyć to jak Boga kocham  wymontuję go własnoręcznie i rzucę do studni.
Tym sposobem,po przejściach i burzy ,która być miała a jednak jej nie było,wróciłam do domu styrana 21.30, zamiast kłaść się spać-zamulam.Ale ponieważ moje uzależnienie od blogowania nieustające od kilkunastu miesięcy,skąd to się wzięło,ciekawe, nie pozwala mi nie opowiedzieć Ci jak minął mi ten ów dzień poniedziałkowy.Więc relacja zdana,sama nie wiem po co i na co,ale czasem bywa i tak,że rzeczy się dzieją na wspak.Kawa w ilości czterech,promieniowanie RTG któremu dziś poddałam w tak zwanym międzyczasie moja dolną lewą siódemkę oraz urodzinowy trzybit Krzysia dały mi speeda i dzięki temu jeszcze nie śpię.Heh,dzień to był piękny,intensywnością swoją wyjątkowy,owocny we wrażenia i małe wyzwania.Dobrze jest:)
Nie chce mi się spać,i choć już dawno powinnam,przeżywam ten dzień na swój sposób.Swój sobie tylko znany,lekko wyalienowany.I dobrze mi z tym;)))


Więc zacznij na nowo nie ma czasu na strach
Jedno życie dostałeś teraz twoja szansa trwa
Unieś ręce wysoko i z przeciwnościami walcz
Przecież nie ma, na co czekać zobacz jak ucieka czas

Ps. zwrócono mi uwagę,że to przecież nie corsunia tylko ukochane clio <3