poniedziałek, 3 czerwca 2013

Upalnie,wilgotno i przyjemnie...:)

Tak dziś było.Pomimo tego,że w pracy dużo papierkowej roboty,dałam radę.Bałam się,że się nie ogarnę ze wszystkim,ale poszło gładko.
Na wieczór zaplanowałam sobie porządki u dzieci w szafie.A że szafa przepastna,utknęłam w połowie roboty.....I aż wstyd,ale musiałam zostawić...dopadła mnie moja oczna migrena i koniec zabawy...No i znów prochy.Znajomi mówią na mnie ,,tableta",pasuje,bo na wszystko mam te swoje tabletki.Na sen,na przebudzenie,na katar,na spokojność ducha.....tylko na jedno nie mam tabletki...ale to zostawię w domyśle.
Chwilę temu mały obudził się z płaczem...dostał kataru i zbudził się twierdząc ,że nie może oddychać noskiem.Jak nie urok to...przemarsz wojsk.Na szczęście moja migrena już przeszła,a małemu robię właśnie inhalację...I znowu nie pójdę spać o przyzwoitej godzinie...Życie...
Tymże optymistycznym akcentem kończąc-idę sobie...Dobranoc...jeszcze nutka na dobry sen:https://www.youtube.com/watch?feature=endscreen&NR=1&v=WJRniifmlDg