niedziela, 10 lipca 2016

Klif prawie skończony...


Bo nieszczęścia chodzą parami....

..po pierwsze- choróbsko się do mnie przypałętało. Odwiedziny na SORze ,tym razem ja w roli chorej a M. w roli towarzysza.Czyli dokładnie na odwrót jak zawsze.Trzy i pół godziny badań, podań dożylnych i takie tam...No i kolejna dawka antybiotyku...Sr*m już tymi lekami, dosłownie i w przenośni...Noc zarwana z piątku na sobotę,myślałam,że  w sobotnie przedpołudnie sobie odeśpię ,ale nie ,to byłoby za piękne!!! Telefon od Mamy-Agata,włamali się!
Tak,mój azyl,moja odskocznia,mój domek pod winoroślą stał się  łupem złodziei włamywaczy...Niech łapy pousychają tym drabom nieudacznikom.Kraść nie umieją,ale szkód narobić potrafili...

Cóż.Nieszczęścia chodzą parami.Ale nic to,co nas nie zabije to nas wzmocni.Dobranoc...