niedziela, 31 stycznia 2016

Sobotnia noc.

Imieniny M.
Miałyśmy iść ,,na miasto"...taki był plan od jakiegoś tygodnia.Naleśnikarnia bądź coś wykwintniejszego poza domem.Sobota kroiła się na odlotową.Zapomnieć na chwilę o szarych dniach,ich codziennych zmartwieniach,odprężyć się ,zrelaksować.Jednak okazało się,że dzieci są na pierwszym miejscu.
A plan zmienił się w momencie,gdy wczoraj zerknęłam na kalendarz i zauważyłam,że mój pierworodny ma dziś(wczoraj właściwie już,bo teraz to niedziela) swoje imieniny.Za zdaną biologię postanowiłam zrobić mu przyjemność i upiec jakieś ciasto.Ciasto nie byle jakie bo ,,Pani Walewska",hehe,śmieszna nazwa,ale to nic innego jak mój popisowy pleśniak,ale wzbogacony kremem budyniowym i płatkami migdałów.Plan na sobotnie wyjście samoistnie zaczął skrywać się pod warstwą późno styczniowej mgły...Ale wciąż była nadzieja.Niestety umarła ona w momencie gdy okazało się ze I. też nie ma specjalnego ciśnienia na wyjście.A więc wyszłam z inicjatywą,że jeśli ona nie ma ciśnienia,ja nie mam też,to możemy u mnie dołączyć s do grona maciejowych gości.Gość był tylko jeden,a raczej jedna gościówa,poza tym chory,kaszlący A.,zarażający z pewnością...Jak się domyślasz,wieczór spędziłyśmy razem,ale niekoniecznie na mieście.Byłyśmy u mnie,przy ,,Pani Walewskiej",czipsach i popkornie,zagryzając ananasem-z młodzieżą ,w fajnym klimacie,z ogromem tematów do poruszenia,z wielką wiarą w swoje wzajemne wsparcie,z nadzieją na lepsze poukładane czasy.Tak,to był miły wieczór...
Że młodzież ma też ciekawe pomysły na życie,że my same też mamy bardzo różne doświadczenia,właśnie to sprawiło,że rozmowom nie było końca,że nawet w łazience ,malując usta na czerwono,można opowiedzieć sobie pół życia w pół godziny.I ,że w żółtym Clio również,pomimo deszczu i zaparowanych szyb też można wyspowiadać się Przyjaciółce.Z wszystkiego na świecie ,co leży w głębi serducha,co boli i co wzmacnia.Bo to najlepsza terapia na złamane serca.
Teraz,gdy dzieci już dawno śpią,gdy ktoś nie odbiera moich telefonów bo śpi,gdy pełne wyznań esemesy lądują w koszu,gdy noc swoim płaszczem otula samotne dusze,Tobie życzę snów kolorowych,szczęścia wyśnionego,
Niech mój wybór Cię nie zaskoczy,niech moje dylematy pozostaną tylko moje ,obgadane ewentualnie z najlepszą kumpelką.Tobie powiem tylko tyle-kiepsko się starasz,śpisz wtedy kiedy ja nie śpię,dzwonisz ,kiedy ja zajęta jestem albo nie dzwonisz wcale,gdy nie jestem Ci potrzebna.A ja chcę dostawać esemesy,chcę byś był zazdrosny o moje czerwone usta,chcę byś był tu,teraz na zawsze,i chcę byś odpowiadał,gdy ja ślę do Ciebie swoje myśli...
,,Nie chcę więcej,Twoje serce do życia wystarczy"


środa, 27 stycznia 2016

Spokojna...

..jestem dziś.Choć burze z piorunami toczą się wokół,choć wspomnienia ryją umysł.Nie poddam się.Będę walczyć o tu i teraz.Bo tu jestem,i ważne jest to,jeśli nie najważniejsze.
Doszłam swoją drogą aż tu,tu,gdzie jestem dziś.Z całą masą bagaży,z walizką wspomnień,nie pozwolę,by przeszłość kierowała mną.To,co jest -to najważniejsze.Dzisiejsza perspektywa pozwala doznać ekstazy dojrzałości.Co ja mówię? Dojrzałość to nie tylko stan umysłu, to również umiejętność spojrzenia wstecz i zdystansowania się do tego,co zdawało się być prawdziwe,a było nierealne,wymyślone.Bo są rzeczy.są ludzie,są zdarzenia ,które ubogacają wnętrze.Nawet,jeśli zdają się być złe,bolesne,to też mają swoją rolę.Nie chciałabym umniejszać wagi dobrych zdarzeń,dobrych ludzi i dobrych rzeczy.One są również potrzebne,ale co tam? Złe,czy też trudne-wzbogacają najbardziej.
Podsumowując-dzięki ci Życie! Za wszystkich złych ludzi na mej drodze,za wszystkie bolesne doświadczenia,dziękuję Ci Życie za wszystkie cholernie złe rzeczy,jakie zrobiłam i jakie mi wyrządzono.Tymczasem bogata wewnętrznie i emocjonalnie dojrzała-cieszę się swoją inteligencją i umiejętnością wyciągania wniosków.
Kto jak nie ja potrafi w patowej sytuacji zawołać w tłumie-ZATRZYMAĆ TRAMWAJ!Kto jak nie ja ,uwrażliwiony na ludzkie nieszczęście umie wyjąć z kieszeni swoją nie tak lekko zarobioną kasę i podzielić się nią ze staruszką z ulicy! W końcu kto jak nie ja-w chwili bolesnego policzka od losu-nadstawia drugi? Tak,to ja.Może powiesz-paranoiczka,może powiesz lafirynda lub zołza,ale to ja.Kobieta  z krwi i kości,szczęśliwa,dojrzała i co najważniejsze o wielkiej wrażliwości na piękno,czuła na ludzką niedolę,empatyczna dla ludzi.Tak,to ja.

I tym pozytywnym akcentem,zlikwidowawszy poczucie niespełnienia pisząc ten post-odkrywam się Tobie na nowo.Nie spieprz tego-proszę Cię...

poniedziałek, 18 stycznia 2016

O co kaman?!

     Moje dzieci wzięły się za sprzątanie.Ja też.One sprzątają pokój - ja ...swoje życie.

     Cały dzień myślę o nim.Praca aż się pali w rękach.Nie wiem jak to się stało,ale ani się nie obejrzałam,a już była czternasta.Że niby jakaś magiczna godzina?Nie,nie umówiłam się z nikim na randkę,nie czekałam na żaden telefon od tajemniczego wielbiciela :) po prostu cieszę się swym życiem.Że mam to,co mam,To,co mnie cieszy,to,co mnie spełnia.Że mam swoich przyjaciół.Że mam swoje malowanie.Jak dobrze ,że jestem tym,kim jestem.Choć czasem jak wąż zrzucam skórę,to pod nią ukazuję się czystsza,szczęśliwsza,młodsza.Paradoksalnie,niby żmija,a jednak kobieta.Kusząca,a jednak na nowa rodząca się życiem.Niby wąż,ale pożyteczny,trochę,bo zżera gryzonie,jednak potrafi jadowicie ukąsić.Ale tylko,i podkreślam: TYLKO W SAMOOBRONIE.
Lubię takie uczucie,gdy łzy płyną mi do oczu.ale łzy świadomości,nie żalu i nieopisanej tęsknoty.Dziś łzy płyną,trochę szczęścia,trochę strachu,ale głównie to łzy oczyszczające mój umysł ze śmieci przeszłości.Trzeba na dobre pożegnać się z tym,co  nie ma racji bytu,z tym,co nie rokuje,z tym,co nie buduje tylko niszczy.

    Może trochę tajemniczo,może trochę zaskakująco,ale chyba już pewna swoich wyborów,mówię stanowczo NIE dla ignorantów,NIE dla wszystkich zasranych królewiczów,którzy zakładają plastikową zbroję i myślą,że są panami świata.Szlag niech trafi wszystkie hieny czyhające na naszych życiowych rozdrożach na wędrowców szukających drogi.Niech diabli wezmą  wszystkie fałszywe fatamorgany(...)Niech burze z piorunami zdarzają się tylko w filmach a omyłkowe wiadomości trafiają raczej do spamu niż do nieodpowiednich odbiorców.

Dziś czysta,ze złażącą skórą,z oczami zalanymi łzami katharsis,myślę sobie,że jest OK.Bardzo OK.

Czas nadszedł,by pożegnać się z tym, co szarga umysł.Czas wyrzucić z siebie ból.Jakaś olbrzymia ulga opanowuje moje serce.Niby trudniej być powinno teraz,właśnie teraz,ale szczerze mówiąc,jest dużo lżej.Mam nadzieję,że karma wróci,że to,co wysyłasz do ludzi wróci do Ciebie.I nie jest to groźba,wręcz przeciwnie,to obietnica jest.

Wiesz o czym mówię?Jeśli nawet ta cała pisanina zdaje się być ciągiem słów niezależnych od siebie ,złożone są one w jedną całość.Jedną opowiadaną nocami historię,która tylko nielicznym jest znana.Trudno  ją wyznać Tobie w jeden wieczór,trudno opowiedzieć ją nawet po dwóch cydrach lubelskich.I niech będzie tak,jak jest.Niedopowiedziane słowo,niedokończony obraz,to w moim stylu jest :D
Jeśli wiesz,co chcę powiedzieć.

niedziela, 10 stycznia 2016

Urodzinowo :)




Jutro urodziny O.

Zażyczył sobie agario na torcie.A więc lepiłam kółeczka,nawet dość późno skończyłam,bo mamy właśnie 1.48.Ale wyszedł taki jaki sobie wymyśliłam.
Mam nadzieję,że tort spodoba się młodemu,bo jeśli nie to padnę trupem,albo doznam szału wściekłości.
Mimo miesięcznej przypadłości,mimo tego,że mąż nie wierzył,że biszkopt mi wyjdzie,to wszystko wyszło pokazowo.Tort na balkonie,ciasto piankowe w lodówce.Jutro impreza :)

czwartek, 7 stycznia 2016

Milczę twórczo,czyli o tym,jak Agata przerwała malowanie...

..bo potrzebna mi przerwa,ale..nie bój się,to chwilowe milczenie!
Bo już niebawem wystartuję z nową energią,z nową dozą wywnętrzeń,bo już niedługo powróci szara codzienność,którą trzeba będzie pielęgnować,by nie zdechła.Szare dni znowu wypełnię kolorami,formami,treścią.
W maju kolejna wystawa,trzeba się sprężyć,rozmalować od nowa.Dlatego też właśnie teraz zbieram siły,nabieram mocy,karmię swoją wenę ciszą.Ciszą niezmąconą,ciszą uległą,spokojnym uśpieniem.
Każdy okres ma swój rytm.Ten jest istną sinusoidą.W obliczu wyzwania,jakim jest usiłowanie prowadzenia w miarę normalnego życia,mówię ,że to jest dopiero szok.Prawdziwy szok,bo myślałam,że będzie z górki lub pod górkę,ale to nie ta bajka.Ta bajka trwa dziś,a ja niczym zając uciekam przed tym cholernym wilkiem,bawiąc się,blefując czasem,udając poddanie a czasem biegnąc gdzie pieprz rośnie.Bajka trwa.
Dzieci w łóżkach,moja pora na sen właśnie nadchodzi.
Spokojnej,albo szalonej, jak wolisz ,nocy życzę Tobie.
Mam nadzieję,że gdzieś tam czekasz na mnie cierpliwie i wierzysz,że pozytywny zwrot nadejdzie. Pozytywnie kolorowo zakręcony,wariacki i psychotyczno introwertyczny,jak ja.DOBRANOC.