Bo nie miała baba kłopotu to sobie...śliwki kupiła.Ale wiecie co?Wyszło parę słoiczków ale....warte grzechu:)Jedne tradycyjne powidła śliwkowe,drugie z nutką malinowej naleweczki,rodzynek i cytrynki,trzecie-kakaowe:)Sama nie wiem,które lepsze...
Tymczasem zamiast malować portret Amelii,ja zamulam-zmęczona na maksa.Chyba spać pójdę,bo od kilku dni wstaję o czwartej,jakiś horror...
Mój zegar biologiczny jeszcze się nie przestawił,coś okropnego,a najgorsze że zmęczenie wychodzi na moje twarzy....Wyglądam jak zombie....
Ale nic to,delikatnie żegnam się na dziś,mówiąc KOLOROWYCH SNÓW moi mili....:)Buziak na dobranoc.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz