.czyli o tym,jak miłe chwile dały mi kopa na nowy tydzień.Bo gdyby nie te fajerwerki i wrażenia sobotniej nocy to chyba nie zniosłabym tego cholernego tygodnia...przede wszystkim dobija mnie skwar w pracy.Gdyby nie chłodniejsze wieczory-chyba padłabym na zawał...Właśnie siedzę metr od wentylatora a i tak pot płynie mi po plecach...jutro ma być chłodniej,hurra!!!
A. właśnie literuje mój post, pytając co piszę.Co ja piszę?co ja paczę?! a takie tam...
Wróciwszy w pracy,zrobiwszy wracając zakupy żarciowo-piciowe,ugotowawszy kompocik ze śliwek i działkowych papierówek,miałam ochotę pójść na wieczorny spacer z A.Jednak przeliczyłam się-usiadłszy przy biurku-z sił opadłam....I tak zamulam teraz,za 10 minut będę w łóżku,włożywszy w uszy słuchawki -wezmę się za Sens,kupiony parę dni temu.Utknąwszy na pierwszym artykule-nie miałam czasu przeczytać...i tak-mam plan nadrobić zaległości....Przeczytawszy jak zwykle od dechy do dechy-odpłynę w krainę snu...hehe...Tyle z rozrywki w dniu dzisiejszym.Napisawszy post-z czystym sumieniem wobec samej siebie-pójdę stąd...tobie życząc spokojnej nocy...Twoje wakacje niedługo się zaczną,do moich jeszcze trochę...Jeszcze wiele pracy przede mną-jutro czwartek,weekend w ,,fabryce" i kolejny tydzień pracujący...Będzie dobrze,tylko niech się ochłodzi.Tego sobie życzę,deszczu,burz i więcej fajerwerków.Tak.Tymczasem siebie oraz swoje nocne markowanie kładę do łóżka,rozprostowawszy kości będę czerpać ze snów to co najpiękniejsze:)Skończywszy relację bieżącą-żegnam się.Pa!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz