Więc jestem złota.Bo milczę zawzięcie,bo nie mam nic do powiedzenia.Upajam się ciszą,czerpię z niej wenę.Nie mam obowiązków(!!!) nie mam chwilowo celu.Mam za to dużo wolnego czasu,mam szansę zrobić coś co zaprocentuje w przyszłości.Przede wszystkim moje młodsze dziecko poszło do szkoły.To jest wydarzenie! Młody dobrze odnajduje się w nowym środowisku,zaadoptował się do sytuacji,klimatyzuje się do nowych okoliczności.Będzie z niego uczeń na piątkę! Cieszymy się,że razem możemy spędzać czas.Wczoraj tarliśmy marchewki na surówkę,jeździliśmy na deskorolce,poszliśmy na zakupy.Na działce rwaliśmy chwasty,grabiliśmy sobie trawę,zrywaliśmy liście wiśni.Wspólnie wstajemy,dzielimy się radością dnia codziennego,wybieramy się do snu-razem.Tego nam brakowało,dość długo-za długo.Wiem,że pewnych strat nie da się zrekompensować,ale można nadrobić zaległości we wspólnym byciu.I to mnie cieszy najbardziej.
Druga latorośl poważniejsze ma sprawy...zakochanie,oto stan w którym obecnie się znajduje.Czy to coś złego-wręcz przeciwnie.Uważam,że każdy miał piętnaście lat i każdy przeżył swoje miłości.Aż pchnie się się na usta przysłowie ,,Zapomniał wół jak cielęciem był".Nie jest to sytuacja ani dziwna ani nienormalna.Ach,jakże pięknym był czas,gdy miałam piętnaście lat!Pocałunki smakowały wtedy inaczej niż dziś,a pierwsze wino(tak Mamo...) też miało inny wpływ na umysł niż teraz :)
A więc dzieci-one obecnie nadają rytm mojemu życiu.W wolnych chwilach staram się przemycać do swojej przestrzeni życiowej swoją pasję czyli malarstwo.Dziś machnęłam gesso dwie pierwsze płyty pod olej.Pierwszą już zapełniłam ,drugą jutro zacznę.Szykuje się wystawa,więc trzeba działać,tym bardziej,że aktów powiesić nie będę mogła :(((więc stawiam na pejzaż,to temat rzeka,można różnie interpretować,można się wykazać.W sobotę będę rysować portret dziewczyny mojego pierworodnego,już obiecała,że zapozuje.
Momentami łapię się na tym,że brak obowiązków w harmonogramie dnia powoduje lekką dezorganizację...Ale walczę z tym,szukam sobie zajęć,robię coś ,czego wcześniej robić nie mogłam,pozwalam sobie na lenistwo,na nieodbieranie telefonu,na brak make-up'u,na wstanie pół godziny później od pierwszego dźwięku budzika.
Ale...mój dom zaczyna wyglądać tak,jak powinien,pranie się robi na bieżąco,dzieci mają obiad bez poślizgu,są plusy tej sytuacji.Wreszcie mam dość czasu na załatwienie zaległych spraw,no i mogę się nacieszyć swobodą działania w kwestiach artystycznych.Tego mi było trzeba.Nie wiem,jak długo to potrwa,nie wiem,jak długo będzie mi z tym dobrze,ale jak na razie jest git.W tej sytuacji nie pozostaje mi nic innego jak cieszyć się tym,co mam i nadrobić wszelkie zaległości w sprawach,które długo odkładałam na dalszy plan.Z taką perspektywą nie jest źle,prawda?
Północ wybiła,czas na sen.Kąpiel zaliczę i kilka stron lektury,zasnę i może przyśni mi się cel mojej nowej drogi...Długiej drogi,mam nadzieję,lepszej.Tymczasem Tobie mój Czytelniku życzę również oddechu wolności,o którą dbasz z pewnością lepiej niż ja,ale co tam!Moja wolność jest dokładnie taka,jaka by powinna a sprawy tak się ułożą,jak ułożyć się powinny.Ja odnajdę się w nowej sytuacji akceptując ją,a życie udowodni mi właśnie to,co udowodnić powinno.Że nic nie dzieje się bez przyczyny,że nikt nie obiecywał ,że będzie łatwo.A ja się z tym prześpię i obudzę z uśmiechem,z nadzieją,że będzie właśnie tak,jak być powinno,że nowy dzień da mi to,na co sobie zasługuję.Dokładnie tak będzie,bo tak ma być!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz