Gryzę,kąsam,krzyczę,stresuję otoczenie...Dlaczego?
Bo ciężki dzień.Plan nie wyszedł,runął w gruzach.Że co niby ja nie ogarniam? A no dziś nie ogarnęłam...I co z tym dalej zrobić?
Chyba nic nie poradzę.Tylko wkurza mnie fakt,że dzień ma się ku schyłkowi,jest godzina 22.32 a jedno dziecko w łazience kąpie się,drugie do godziny 22.15 zajmowało mój komputer a teraz zajmie ono łazienkę.Stary koń mecz ogląda a ja nie mogę się nawet wyciszyć...Że się żalę...? no tak , w sumie tak.Trzeba czasami bo czasami tak bywa.Że wszystko sprzysięgło się przeciwko nam i nie można sobie poradzić...
Kiedy stanę do sztalug? wczoraj miałam taki pobożny plan,jednak nie udało się..dziś też nie...cały wieczór doprowadzałam do porządku moje otoczenie.Siłą perswazji również...Wi-fi disabled. I kropka,do odwołania.
Zła na świat,idę stąd.Dziś pójdę spać z przeświadczeniem,że jutro będzie lepiej.Wierzę w to.Bo cóż pozostało jak nie uwierzyć w to,że z nowym dniem przyjdzie nowa nadzieja i nowa energia.I wena nowa też.Życz mi tego,plissss... bo się wykończę...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz