...piszę o sobie Tobie.
Dwa dni sprzątania chałupy wyeksploatowały mnie do granic. Nie żebym nie lubiła porządku, lubię-uwielbiam wręcz, lecz za samym aktem sprzątania nie przepadam. Ale jak już to zrobię raz na ruski rok, to satysfakcja mnie napawa jakbym weszła na szczyt Mont Blanc :D
Uporządkowałam naszą szafę, wyrzuciłam zniszczone i nienoszone, spakowałam letnie do kartonu a za małe i dobrym stanie oddałam. Przy okazji porządków udało się zrobić też dobry uczynek, ale to inna sprawa, nie ma się czym chwalić. Nie lubię się chwalić tym, że mam serce do bezdomnych zwierząt i chorych dzieci. Bo cokolwiek bym nie zrobiła, to i tak zawsze znajdzie się ktoś, kto skrytykuje.Tak jak to było z kotkiem ostatnio. Znaleziony przybłęda, syjam oryginalny, czyjś ( bo przecież nie mój) zostawiony na pastwę losu na ulicy...bez ciepłego kąta, bez pełnej michy, bez opieki. Żal mi się zrobiło sierściucha to dałam żreć i wzięłam do chałupy zapchlonego wypłosza... ludzie mówią - przygarnij, ludzie mówią - nie oddawaj. A ja co? uczciwy znalazca, ogłoszenia powiesiłam w okolicy ze swoim numerem i zdjęciem kotełka, liczyłam na odzew właścicieli. Dwa dni karmiłam głodomora, do własnej piersi przytulałam, serce mu oddałam , do weterynarza zawlokłam, bo łapka go bolała... po bezskutecznym poszukiwaniu właścicieli (opowiadam to w telegraficznym skrócie) do schroniska zawiozłam,bo zaczipowany nie był a leczenia wymagał i nie był mój...no i ludzie mówią - zła ty jesteś, bo zima a ty do schroniska dajesz zwierzę! jak ci nie wstyd!? spać nie mogłam przez te wrzuty...Stopka i Luśka o mało co się na mnie nie pogniewały za sierściucha obcego....mówię Ci, dół totalny! zła na ludzi( tych od kota) zła na siebie ,że nie ukradłam sobie tego koteła (bo nie mogłam) rano meila wysłałam do schroniska,coby mieć pierwszeństwo adopcji. Okazało się, że właścicieli udało się odnaleźć dzięki mojej akcji poszukiwawczej a sierściuch na drugi dzień wrócił do swojego domku. I co? było rzucać we mnie kamieniami...?
A z kotami czy psami jest jak z dziećmi i staruszkami. Mało myślą, dużo czują i są najbardziej podatne na krzywdę... nie wolno krzywdzić, trzeba pomagać. Tak myślę i tak robię, w miarę swoich możliwości.
Wracając do sprzątania, oprócz szafy dotarłam również do łazienki,bo tam łomatkojedyna, siwy dym, a raczej siwy kurz, centymetry kurzu a pod kurzem o wiele gorzej niż myślałam :D
Więc ogarnęłam łazienkę, kurzu już nie ma a przy okazji dowiedziałam się, ile mam tuszów do rzęs( całkiem dobrych) i błyszczyków. Fajnie,że mam, tylko po co mi to, skoro maluję się okazjonalnie. Cóż. Całkiem niedawno nie wyszłabym rano bez makeup'u, teraz wychodzę i chodzę nawet do ludzi, nie wstydząc się swoich zmarszczek, worków pod oczami i cery pełnej niedoskonałości... bo czego jak czego, ale siebie wstydzić się nie mam zamiaru. Zawsze kobiety kreują się na super gwiazdy, tuszują swe niedoskonałości, maskują mankamenty, malują się i perfumują, nie dlatego,że są brzydkie i śmierdzą, tylko dla lepszego samopoczucia, po to, by inni się nie skapnęli,jak wyglądają naprawdę. Ja już chyba mam ten etap za sobą. Jestem kokietką, lubię błyszczeć, lubię świecić niczym gwiazda, ale uczę się wykorzystywać ku temu swój wewnętrzny blask. Bo myślę,że tego mi nie brakuje. Lubię, gdy ludzie zauważają więcej niż tylko powierzchowność. Pomyślisz,że jestem obłudna, bo przecież używam kosmetyków i lubię ładnie wyglądać a gadam o blasku wewnętrznym. Tak,owszem, lubię ładnie wyglądać,ale gdy czasami budzę się rano i nie mam dobrego dnia,ciężka nocka za mną lub problemy na głowie, to nie zakładam maski, nie staram się robić na siłę dobrego wrażenia, nie czeszę włosów i nie nakładam pudru, bo to nie rozwiąże moich spraw i nie pomoże lepiej się poczuć... czasem trzeba takiego dnia rozmemłanego, gdy łazisz w piżamie po domu do wieczora...gdy słuchasz smutnych piosenek i setny raz mówisz,że wszystko cię wk*rwia...i gdy płaczesz w poduszkę z bezsilności.Te dni też są potrzebne.
Rozpisałam się jak zwykle o niczym... a czas płynie, aktywny weekend przede mną, muszę pójść spać. Pieseł leży na swym posłaniu i czeka na wyro, które blokuje śpiący kot. A że i ja już śpiąca, Tobie życzę dobrych snów. Chciałam właściwie napisać,że mam nowy papier do pasteli i będę malować,ale po co się chwalić,skoro nawet nie zaczęłam. Zresztą....po co będę malować,skoro moje teczki już uzyskały najwyższy poziom zapełnienia a i tak nic się z tymi obrazami dalej nie dzieje....
Tym akcentem zakończmy ten post. Z gorącymi pozdrowienia do wszystkich galerii w 3mieście, które odmówiły współpracy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz