poniedziałek, 6 listopada 2017

Wernisaż 3. 11. 2017.

Witaj Mój Drogi ...

Nie wiem, skąd ta pewność wzięła się... ale czuję, że tu Jesteś, a przynajmniej bywasz. Że widzisz, odbierasz i czujesz... Tak. Czy to moja schizofrenia  sobie zmyśla, czy może mój szósty zmysł, nie wiem, nie drążę, nie chcę już analizować...

Chciałam pokazać Ci siebie, byś pojął, co we mnie siedzi. Ale czy Ty to rozumiesz ? Cha cha, trudno jest zrozumieć kobietę. Jedni mówią - to choroba się odzywa, inni, że martwią się strasznie o mnie..a ja ? ...ja tu tylko opowiadam jak bajkopisarz felietonista relacjonując swoje życie...
Bo ono nie jest nudne, jest na tyle ciekawe i barwne, żebym mogła gadać o tym godzinami... że za dużo gadam wiem, ale tak to bywa, Ty pytasz, zagadujesz a ja chcę opowiedzieć Ci tę bajkę o  królewiczu na białym rumaku, który nocą skrada się pod moje okno i muzycznym pilotem programuje moje sny... Marzyć dobra rzecz. Ale pamiętaj, trzeba marzyć ostrożnie bo marzenia się spełniają :)
 Mijają dni. Szalone dni.

Listopad zapowiada się muzycznie z podgatunkami różnymi, począwszy od Możdżera w Centrum św. Jana ( byłam, słyszałam...) , poprzez chillouty nie tylko ze słuchawek czy płyt ... Będą też na żywo. Wernisaż miał inaczej wyglądać, miał być chill, był hardcore... Straszna zadymka się rozpętała. A ja zmęczona już tym jestem. Nie wiem, jak to dalej rozegrać... ze stałej ekspozycji obrazów nieopodal domu wyszły nici... cóż, trudno, życie toczy się dalej. Może to i lepiej. Brakowało mi ostatnio wyciszenia. Zbyt dużo bodźców...znów odezwała się we mnie natura Matki Teresy, która w pojedynkę chce uzdrawiać świat....kurczę, nie da się!
Teraz już czas nadszedł, by pożegnać się z Agatą spolegliwą, łagodną, czas wystawić pazury i zawalczyć już nie ze sobą ale o siebie. Tak muszę zrobić. Za dużo mam do wygrania, nie chcę stracić swej szansy. Chwilowo jestem w czarnej dup*e, ale to musi się zmienić.
Z konkretów, dwa tematy czekają na podejście i realizację. Mam nadzieję zrobić to w miarę możliwości szybko i sprawnie, nie zapominając oczywiście o wysokiej jakości. Bo trzeba być profesjonalnym. Nie ma miejsca ani czasu na bylejakość. Nigdy nie robię nic byle jak. Chyba, że chodzi o punktualność...tu biję się w pierś, jestem spóźnialska, dlatego nie cierpię tych ceremonialnych punktualności, a zwłaszcza przed czasem. Cóż, nie każdy może być najzajebistszy z najzajebistszych....

Hmmmm...sama nie wiem, o czym chciałam Ci pisać Mój Drogi Czytelniku, Odbiorco. Z pewnością chcę pokazać zdjęcia z wystawy. Chcę pokazać co dziś nabazgrałam. Chcę też powiedzieć, że samotność i smutek sprzyja artystom...lecz ileż można nosić w sobie smutek i poczucie niezrozumienia. Kiedyś każdemu samotnikowi znudzi się ta jedna latarnia  i ten jeden lotnik....
Nie umiem dziś ubierać w słowa wylewających się ze mnie emocji. Ale jakże ich wiele!
Radość naprzemiennie ze smutkiem. Dojrzałość pewnych uczuć przeplatana brakiem wiary w siebie... ciężko to nazwać jednoznacznie.
Czuję zapach. Czuję ciepło delikatnego dotyku...poezja muzyki...pragnienie bliskości...silne to jest. Nie wygram z tym. Nie będę walczyć, zaczekam. Bo do jasnej Anieli czy Ty Jesteś tym królewiczem z mojej bajki, choćbyś był arabskim księciem znad ciepłego morza...zaczekam tu... posiedzę i zaczekam....
Oczy zamykają mi się....wybacz, jutro dokończę...myśl .....pa...




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz