poniedziałek, 7 grudnia 2020

Niedziela Mikołajkowa.

 Tytuł zabrzmiał wymownie. Tak normalnie jednak ta niedziela spędzona. Poranek wczesny, wstałam przed dziewiątą. Wszyscy jeszcze byli w łóżkach, więc w ciszy wypiłam sobie kawkę przeglądając fejsbuka i wiadomości.Lubię być sama gdy piję kawę w domu, chyba że stosuję wyjątek, gdy ją piję z mężem. Wtedy lubię bardziej :) Jest mniej gorzka wówczas .

Wczoraj, dziś, jutro. Czymże jest czas?

Czy jest tylko uporządkowanym kalendarzem? Czy jest poukładanym trybem nocy i trybem dni, które naprzemiennie z niewielkimi odchyleniami następują po sobie, narzucając i egzekwując higienę życia?

Może czas to złudzenie...dla mnie to pojęcie abstrakcja. Ludzie mówią: ale ten czas leci! nic nikomu nie leci, to ludzie żyją w cholernym pośpiechu, nie czując potrzeby zatrzymania chwil. A ja lubię je zatrzymywać.

Zwłaszcza obrazkami. Lubię oglądać stare zdjęcia, lubię patrzeć na obrazy i przede wszystkim lubię je tworzyć z potrzeby zatrzymania ważnych dla mnie chwil. Sytuacji. Ludzi. Uczuć. Zatrzymuję je sobie na później. Nawet jeśli to później nie nastąpi w moim życiu, to zostawię je dla innych. No bo o to chodzi przecież.

 Grudzień to wyjątkowy miesiąc dla mnie. Gdy nadchodzi ten miesiąc, kalendarz się kończy i trzeba myśleć o następnym.  Kalendarzu, roku, o następnej zmarszczce, o następnych siwych włosach, o następnych zdarzeniach i trzeba sobie planować. Postanawiać itd. Nie bardzo mi to pasuje, to całe wariactwo kończącego się roku,ale mimo to grudzień lubię. Bo są fajne daty w kalendarzu.Np. trzynasty, czwarty, piąty ,szósty, no i oczywiście dwudziesty czwarty i trzydziesty pierwszy. Same okazje do spotkań, do radości, do miłości.To chyba mój ulubiony miesiąc :) Gdyby jeszcze nie było tej cholernej pandemii, to byłoby o wiele lepiej w tym roku. 

Grudzień lubię za zimę. Lubię za twórcze i długie wieczory. Za zapach pierników. Za smak grzanego wina. Za ciepełko frotowych skarpetek. I za miłość, której doświadczam. Każdy lipiec mógłby być grudniem, każdy inny miesiąc też.

Ten grudzień jest wyjątkowy. Rok cały od marca począwszy... Chcę, by trwał, ale chcę też, aby już się skończył bez żadnych większych niespodzianek.

Tak sobie tutaj pogadałam. Sama ze sobą. Niezrozumiale jak zwykle dla innych. Ale mi lepiej tak, niż robić głupoty w realu. Piszę sobie nieszkodliwie. Moja autoterapia, takie zapiski wariatki. A co tam? 

Od kilku tygodni jestem w zapaści kreatywnej i wolnej twórczości. Co się stało? Wiele czynników się na to składa. Jednakże czuję wielką potrzebę wyrazu. Wystawa ma być w lutym dwudziestego pierwszego. Coś by się przydało jeszcze przygotować. Zilustrować obrazy z mojej głowy,ubrać w kszałty moją wyobraźnię, nadać jej formę. Ale jestem dobrej myśli, że zdążę. Tylko warunki muszę sobie stworzyć najpierw. Spokojny łeb. Jako urodzona optymistka wierzę w to zawsze :)

Tymczasem z muzyką w tle idę spać. Bo późno się zrobiło...

Muzyka



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz